Malarz z Pekinu podejmuje temat tabu

Liu Yi, artysta z Pekinu, pracuje nad serią czarno-białych portretów, które - jak sam podkreśla - nigdy nie zostaną wystawione w chińskich galeriach. Na 40 skończonych już płótnach są Tybetańczycy, którzy dokonali samopodpaleń.

"Kiedy maluję, myślę sobie: już dość, starczy, nie rób tego więcej. Stop" - mówi Liu, opowiadając o bohaterach swoich obrazów, którzy podpalili się w proteście przeciwko polityce chińskich władz wobec Tybetu.

Artysta chce namalować około stu portretów Tybetańczyków, którzy dokonali samopodpalenia lub próbowali to zrobić w ciągu ostatnich trzech lat. Większość z nich zmarła w wyniku doznanych poparzeń.

Organizacje obrońców praw człowieka twierdzą, że samobójstwa przez samopodpalenie stanowią desperacką odpowiedź na represje kulturalne i religijne władz chińskich. Ludzi, którzy dokonują takiego aktu, chińskie MSZ nazywa terrorystami i obwinia duchowego przywódcę tybetańskiego Dalajlamę XIV o nawoływanie do separatyzmu.

Liu Yi jest jednym z nielicznych artystów w Chinach, którzy podejmują ten temat tabu - zauważa agencja Associated Press.

Na swoich obrazach utrzymanych w czarno-białej kolorystyce, grubymi pociągnięciami pędzla Liu uwiecznia każdą zmarszczkę, uniesienie brwi, czy nawet uśmiech. Wstrząsający wręcz efekt malarz uzyskuje dzięki temu, że portretowani patrzą na wprost.

Rząd w Pekinie twierdzi, że Tybet był zawsze częścią Chin. Jednak według większości Tybetańczyków chińskie rządy grożą zagładą tybetańskiej kultury.

 

 

« 1 »