Co jest warte państwo, w którego parlamencie nie działają podstawowe procedury bezpieczeństwa?
09.01.2013 09:34 GOSC.PL
Tomasz Sekielski ze swoją ekipą udowodnili w programie TVP 1, że nie tylko bez przeszkód można wnieść na teren Sejmu ładunek wybuchowy, ale nawet wybrać sobie dowolne miejsce by go zdetonować. Hotel poselski, restauracja, sala obrad, pomieszczenie gdzie odbywają się konferencje prasowe. Wszędzie można wejść i wyjść, zostawiając neseser z bombą. Prowokacja, jaką przeprowadzili reporterzy programu „Po prostu”, będzie zapewne miała dalsze konsekwencje. Politycy pytani przez dziennikarza już mieli nietęgie miny. Szczególnie Ewa Kopacz, której straż marszałkowska podlega.
Ale nie tylko oni, wszyscy widzowie wtorkowego programu mają prawo czuć się dziwnie. Zobaczyliśmy bowiem w efektownej oprawie jak (nie)działa państwo. Przecież dziennikarz pokazał jedynie standardową procedurę sprawdzającą, która powinna być regularnie wykonywana. Jak testowanie przez wynajętego hakera szczelności systemu komputerowego, próbne alarmy w wojsku czy ewakuacje szpitali. Okazuje się, że procedura taka w gmachu polskiego parlamentu nie jest wykonywana. (A marszałek Kopacz po raz kolejny skompromitowała się zapewniając nas przed kamerą, że „właśnie jesteśmy po kolejnym audycie bezpieczeństwa”).
Jest się nad czym zadumać, bo skoro procedury nie są przestrzegane tu, to pewnie i w innych ważnych obiektach. Pewien poseł mówił kiedyś (nie prywatnie, a w trakcie publicznej debaty), że gdyby dziś w centrum Warszawy wylądował desant obcego wojska, to w ciągu kilkunastu minut mógłby zająć główne gmachy kluczowe dla kierowania państwem. Wywołał uśmiechy niedowierzania. A mówił to w kontekście przyjęcia przez rządzących zasady, że „nasza chata z kraja” i nic nam nie zagraża. Oczywiście poza szaleńcami siejącymi spiskowe teorie.
A propos spisków. Prowokacja w Sejmie została przygotowana po spektakularnym ujawnieniu próby zamachu Brunona K. na najważniejszy obiekt w państwie. Próby – jak nas zapewniano – śmiertelnie poważnej. Teraz zobaczyliśmy, że bezczelnie zrobiono nas w konia. Skoro po Brunonie nikt nie sprawdził jak działają procedury bezpieczeństwa w Sejmie, to znaczy, że cała szopka służyć miała czemuś zupełnie innemu.
Na koniec refleksja ustrojowa. Rządzą nami liberałowie, zwolennicy państwa „nocnego stróża”, którego istotą jest to, że nie przeszkadza ono obywatelom – na przykład w prowadzeniu działalności gospodarczej - ogranicza natomiast swoją aktywność do zapewnienia im bezpieczeństwa wewnętrznego i zewnętrznego. Tylko i aż. Bo państwo powinno być dla nas jak polisa, za którą płacimy podatkami. Niestety, są też polisy bez pokrycia.
Piotr Legutko