Igor Tuleya będzie następnym ministrem sprawiedliwości?
07.01.2013 10:13 GOSC.PL
Ledwo rozpoczęła się peregrynacja sędziego Igora Tuleyi po mediach, a już dostał zakaz wypowiadania się w mediach. To znaczy oficjalnie nie dostał – po prostu wypowiadanie się o niej przejęła sędzia Maja Smoderek, która twierdzi, że w sądzie istnieje zasada, że sędzia we własnej sprawie się nie wypowiada. Kiepskie to tłumaczenie – sędzia Tuleya nie jest jedynym rzecznikiem sądu, podobnie jak pani Smoderek, a nawet gdyby był, to i tak rzeczoną zasadę powinien znać. Prawdopodobnie więc nieoficjalnie otrzymał reprymendę od swoich przełożonych. Jeśli tak, to bardzo dobrze – jego słowa nt. działań Centralnego Biura Antykorupcyjnego, skandaliczne porównanie ich do metod stalinowskich, w ogóle nie powinny znaleźć się w uzasadnieniu wyroku. Na ławie oskarżonych siedział bowiem Mirosław G., a nie Zbigniew Z., czy Mariusz K.
Proszeni o skomentowanie tej kwestii politycy w mig wpisali się w już dawno wyznaczone im role – rządzący, postkomuniści oraz opozycja udawana Janusza Palikota, przyklasnęli rozgrzanemu mokotowskiemu sędziemu. Poseł Andrzej Halicki z Platformy Obywatelskiej stwierdził co prawda, że porównanie rządów PiS do czasów stalinowskich było „niefortunne”, ale nawet nie zająknął się na temat tego, że nie dotyczyły one meritum sprawy (przypomnę: Mirosław G. został skazany za korupcję). Ludzie, którzy mają za złe Zbigniewowi Ziobrze, że bawił się w sędziego, nie mają pretensji do sędziego Tuleyi, że przy okazji wydawania wyroku bawił się w publicystę i polityka. W ten sposób utrudnił pracę sędziemu, który będzie rozpatrywał potencjalną apelację dr G. i podkopał poczucie niezawisłości polskich sądów u bardzo wielu Polaków. Jeśli politycy tego nie widzą, jest to bardzo smutne, gdyż świadczy o tym, że wolą dokopać konkurencji, niż dbać o kondycję wymiaru sprawiedliwości.
Występy prawnika mogą być zaledwie rozgrzewką przed, być może, czekającą go karierą w nieco innej dziedzinie. Sędzia Tuleya nie byłby pierwszym sędzią na stanowisku przykładowo ministra sprawiedliwości. Swoimi słowami może obecnie próbować wkupić się w łaski rządzącej ekipy – i gdy kiedyś dojdzie do rekonstrukcji rządu, Jarosław Gowin może zostać zepchnięty na boczny tor, np. pod pretekstem konieczności większego skupienia się na deregulacji zawodów. Z pewnością Tuleya byłby idealnym „anty-Ziobrą”, nie tak problematycznym, jak krakowski intelektualista.
Stefan Sękowski