Był jednym z najwybitniejszych polskich kapłanów XX wieku, dzięki którym Kościół w Polsce przeprowadził cały naród przez „Morze Czerwone”. Jego wielkość będziemy ciągle jeszcze odkrywali – powiedział KAI o zmarłym dziś abp. Ignacym Tokarczuku dr Andrzej Grajewski, historyk, szef działu zagranicznego „Gościa Niedzielnego”.
Poniżej publikujemy wspomnienie red. Andrzeja Grajewskiego o abp. Ignacym Tokarczuku:
Abp Ignacy Tokarczuk był, dla mnie, jednym z najwybitniejszych polskich kapłanów XX wieku. Jednym z tych, dzięki którym Kościół w Polsce przeprowadził cały naród przez „morze czerwone”. Jednocześnie był to człowiek o profetycznej wizji i głębokim przeczuciu, że komunizm to nie jest trwała rzeczywistość. To, że jest ona Polakom obca, wiedziało wielu, natomiast że jest to rzeczywistość szybko przemijająca i że będzie ona przemijać za naszego życia – taką świadomość miało niewielu hierarchów.
Miałem okazję kilka razy z nim rozmawiać. Pamiętam, że na początku lat 80. bardzo mocno akcentował, że jeszcze za naszego życia będziemy żyli w wolnej Polsce. Wtedy wydawało mi się to mało realne.
W opiniach o nim podkreśla się przede wszystkim jego ducha oporu przeciwko komunizmowi i jest to słuszne. Ale był też człowiekiem pozytywnej pracy. Zawsze inspirował do różnorakich działań: tworzył nie tylko owe wielkie budownictwo sakralne, ale także budowę wspólnot – ważne były dla niego nie tylko mury, ale i zespoły ludzkie, które się przy tym organizują. Był to przecież wysiłek tysięcy ludzi świeckich, którzy angażowali się nieraz za cenę własnego bezpieczeństwa czy karier zawodowych. Dziś to nielegalne budowanie kościołów traktujemy trochę lekceważąco, tymczasem ludzie byli za to inwigilowani, represjonowani, stawiani – także współorganizujący to księża – przed sądami. Ich odwaga czerpała siłę z tego, że wiedzieli, iż za nimi stoi biskup.
Abp Tokarczuk był w tej pracy kapłanem, na którym nikt nigdy się nie zawiódł, ani księża ani świeccy. Organizował, szczególnie na terenach wiejskich, cały system samokształcenia. W diecezji przemyskiej bardzo szybko rozwinęła się NSZZ „Solidarność” Rolników Indywidualnych. W stanie wojennym błyskawicznie powstawały komitety pomocy internowanym. Swoją działalnością dawał przykład innym biskupom.
Szukał pozytywnych rozwiązań w kontaktach z unitami. To bardzo ważny, delikatny temat. Pamiętam apogeum sporu o kościół karmelitański w Przemyślu w 1991 r., tuż przed przyjazdem Jana Pawła II do tego miasta. Wtedy abp Tokarczuk razem z hierarchami unickimi zrobił wiele, by znaleźć rozwiązanie tego konfliktu. To z jego inspiracji Jan Paweł II przekazał pojezuicki kościół garnizonowy na katedrę dla wiernych Kościoła greckokatolickiego. Miał świadomość, że miarą suwerenności Polski będą też dobre stosunki ze społecznością ukraińską. Co nie było dla niego łatwe, gdy wspomnimy o tym, że był świadkiem zbrodni ukraińskich nacjonalistów, których ofiarami byli także jego krewni.
Wiedział bowiem, że z obozu komunistycznego nie będziemy wychodzili sami, ale razem z innymi narodami, które są w jeszcze trudniejszej opresyjnej sytuacji. Jego zasługi dla polskiej polityki wschodniej są ogromne.
Swoją „niezłomność” traktował przede wszystkim w świetle wiary, głębokiego zawierzenia Opatrzności Bożej. Trzeba też wyraźnie powiedzieć, że wielkim wsparciem był dla niego pontyfikat Jana Pawła II. W latach 70. władze PRL naciskały na dyplomację watykańską, aby bp Tokarczuk został usunięty z urzędu. Murem stawał za nim wówczas Prymas Polski kard. Stefan Wyszyński, który nie dopuszczał do tego, aby jakiekolwiek zakulisowe działania władz PRL w Watykanie – a były one pod koniec lat 70. bardzo intensywne – zostały uwieńczone powodzeniem. To, że misja bp. Tokarczuka była w tamtym czasie możliwa – poza jego osobistą świątobliwością i odwagą – zawdzięczać można wsparciu dwóch najważniejszych wtedy biskupów w Polsce: kard. Wyszyńskiego i kard. Wojtyły, a potem Jana Pawła II.
Abp Ignacy Tokarczuk może być wzorem także dla współczesnego pokolenia kapłanów. Zawsze będzie wzorem trafnego odczytywania znaków czasu oraz umiejętnego rozróżnienia tego, co doczesne i szybko przemijające – również w relacjach z władzą – od ponadczasowego wyzwania, jakie przed każdym wierzącym człowiekiem stawia Ewangelia. On potrafił to doskonale odróżnić. To jest ważne również w dzisiejszych czasach, tak samo jak wierność Ewangelii, która jest narażona na osłabienie może nie ze względu na totalitarny charakter epoki, ale na to, co Benedykt XVI nazywa „dyktatem relatywizmu”. Śp. arcybiskup Ignacy nie poddawał się nigdy żadnej dyktaturze: ani nazizmu i komunizmu, ani relatywizmu. I dlatego może być dobrym wzorem na dzisiejsze czasy.
Był wspaniałym, ciepłym, mądrym kapłanem, którego wielkość będziemy jeszcze ciągle odkrywali.