To Bóg decyduje - a nie lekarz

W 1998 roku wyszłam za mąż i bardzo pragnęłam mieć dziecko.

Po wielu próbach nie udawało się zajść w ciążę. Chodziłam do lekarza, który stwierdził, iż mój mąż ma zrobić badania, ponieważ u niego jest przyczyna, bo jest bezpłodny. Po wizycie u lekarza byłam załamana, gdyż dał skierowanie na badania do Krakowa, a ja byłam najgorszej myśli. Mijały miesiące, a ja z utęsknieniem czekałam na potomstwo. Pewnego dnia przypomniałam sobie słowa mojej koleżanki: „Jeśli będę mieć dziecko, dam mu na imię Maksymilian – jeśli to będzie syn”.

Będąc u rodziców pewnego dnia otworzyłam książeczkę do modlitwy, a w środku była litania do św. Maksymiliana. Postanowiłam każdego dnia gorliwie z wiarą modlić się do Niego o potomstwo. Minęło trochę czasu, mąż pojechał do Krakowa, zrobił badania i po dwóch miesiącach zaszłam w ciążę. Urodził się syn Mateusz – co znaczy dar od Boga, a na drugie imię ma Maksymilian. Dziś jest dużym chłopcem, ma 12 lat i wie, kto jest jego patronem. Minęło kilka długich lat. Miałam pragnienia, aby mieć drugie dziecko. Mijało sporo czasu, myślałam, że nie uda mi się zajść w drugą ciążę. Chodziłam do wielu lekarzy na różne badania. Mijał czas, a ja nie mogłam doczekać się potomstwa. Lekarza, do którego chodziłam, zaproponował mi „inseminację domaciczną” tzn. zabieg, za który trzeba zapłacić i nie zawsze może się udać. Chciałam się na to zgodzić, żeby tylko mieć dziecko. Znów rozpoczęły się wyjazdy do lekarzy do Krakowa. Mąż zrobił badania, lekarz stwierdził, że skoro tak długo się staramy o dziecko, to chyba nic z tego nie będzie. Sugerował, żebyśmy się zgodzili na inseminację domaciczną, gdyż chyba nie ma innego wyjścia. Czas upływał nadal. Pewnego dnia zadzwoniłam do księdza, który zajmuje się rekolekcjami dla rodziców pragnących mieć potomstwo, spytałam, czy mogę wykonać ten zabieg. Zdałam sobie sprawę, że to, co chciałam zrobić, jest grzechem, ponieważ to nie my planujemy, kiedy nasze dziecko ma przyjść na świat, lecz sam Bóg.

Kiedy uczestniczyłam w beatyfikacji Stanisława Papczyńskiego w Licheniu, dostałam tam książeczkę z modlitwami i nowenną. Zaczęłam ją odmawiać. Myślę, że to właśnie on przyczynił się do mojej prośby. Urodziłam śliczną córeczkę, ma teraz 2 latka. O dwójkę dzieci prosiłam Boga, a trzecie Pan Bóg mi dał rok później.

Drogie Matki, tak naprawdę chciałabym się zwrócić do was, do tych, które pragną mieć potomstwo, a nie mogą. Chcę powiedzieć, że to święci wypraszają nam wszelkie łaski, jeśli zwrócimy się do nich z dużą wiarą i nadzieją. Musimy uwierzyć, że otrzymamy, a tak nam się stanie. Nie jesteśmy sami, jest Pan Bóg Wszechmogący, a święci wstawiają się u Niego za nami. Jestem tego przykładem. Patronem mojego pierwszego dziecka jest św. Maksymilian, modliłam się do Niego, a On mnie wysłuchał. Stanisław Papczyński również mnie wysłuchał. Nie zgadzajmy się na żadne zabiegi proponowane przez lekarzy, ufajmy Bogu, to On decyduje, kiedy człowiek ma się narodzić, a kiedy odejść, a nie lekarz. Chcę zaapelować do tych matek, które nie mogą, a chciałyby mieć dzieci, aby nie traciły nadziei, nawet w późnym wieku (przed czterdziestką). Bowiem z pomocą Bożą i za wstawiennictwem świętych można wyprosić wszystko. Gdy Bóg działa w naszym życiu nie wolno milczeć, trzeba się dzielić świadectwem z innymi dla naszego i ich umocnienia.

Czytelniczka „Gościa Niedzielnego”

nazwisko do wiadomości redakcji

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..