Koniec świata 21 grudnia to najlepszy pomysł marketingowy 2012 roku. Tylko dlaczego wmieszano w to wszystko Majów?
20.12.2012 11:28 GOSC.PL
Czy ktoś wierzy w „przepowiednię Majów” o końcu świata, który ma nastąpić 21 grudnia? Pewnie nikt (albo prawie nikt). Ale to nieważne. Ważne, że wszyscy (albo prawie wszyscy) o niej słyszeli. Dzięki temu lepiej sprzedało się mnóstwo produktów, od japońskich samochodów począwszy, a na rosyjskiej wódce skończywszy. We Francji powstał nawet specjalny kanał telewizyjny, poświęcony tematyce końca świata. Sporo ludzi więc na tym pomyśle zarobiło. A przecież przebić się z jakąś hucpą przez panujący obecnie szum informacyjny nie jest łatwo. Większość newsów, z głupimi przepowiedniami włącznie, dociera tylko do nielicznych. Co zatem było kluczem do sukcesu „przepowiedni Majów”?
Myślę, że gdyby to była przepowiednia jakiegoś Nostradamusa, czy innego europejskiego maga, to nikt by jej nie zauważył. Nasza cywilizacja żywi jednak od pewnego czasu irracjonalny szacunek, zmieszany z kompleksem niższości, w stosunku do kultur egzotycznych. Spójrzmy choćby na medycynę. Wielu ludzi pozostaje bardzo nieufnych do medycyny „oficjalnej”, ale zupełnie bezkrytycznie wychwala „prastarą, naturalną, przekazywaną z pokolenia na pokolenie” medycynę chińską, indyjską, czy jakąś tam jeszcze. Jeśli gabinet otwiera polski lekarz czy fizjoterapeuta, zwracamy baczną uwagę na jego tytuły naukowe i specjalizacje, potwierdzające wieloletnie studia. I nie ufamy, że każdy jest wybitnym specjalistą. Ale niech no tylko przyjedzie gdzieś jakiś Chińczyk i otworzy gabinet, to nikomu nie przychodzi do głowy zapytać, czy ukończył on choćby miesięczny, korespondencyjny kurs masażu lub akupunktury. Od razu zakładamy, że każdy Chińczyk jest znawcą „prastarej wiedzy przekazywanej z pokolenia na pokolenie” i nie musi mieć żadnych dyplomów.
No tak, ale Chińczycy nie nadawali się na autorów przepowiedni o końcu świata. Choćby dlatego, że na pewno zechcieliby zgarnąć większość zysków, które ten pomysł przyniósł. To niebezpieczeństwo nie groziło w przypadku Majów, którzy żyją w bardzo prymitywnych warunkach w biednych rejonach Ameryki Środkowej. Ze świetności ich kultury nic nie zostało. Większość z nich pewnie nawet się nie dowiedziała o swojej własnej przepowiedni. A gdyby zechcieli ją zdementować, ich głosu nikt by nie usłyszał.
A byłoby co dementować. Wierzenia religijne Majów zakładały cykliczne kataklizmy, konieczne do odradzania się życia na nowo. Takich końców świata przeżyliśmy więc już wiele, nawet o tym nie wiedząc.
Leszek Śliwa