Hospicjum. Do dziś wielu ludzi, mówiąc „hospicjum”, myśli „umieralnia”. Śmierć, owszem, jest tu zjawiskiem powszechnym, ale ci, którzy odchodzą, zaczynają nowe życie. Każdego dnia też Jezus się rodzi w sercach ludzi.
Tarnowskie Hospicjum Domowe im. bł. Fryderyka Ozanama ma 11 lat. Maria Sobol zawsze chciała pracować z dziećmi, ale zaangażowała się w pomoc chorym. Od kilku lat każdego tygodnia jedną „dniówkę” spędza u podopiecznego. – Chory potrzebuje różnych rzeczy: aby potrzymać go za rękę, wysłuchać, poczytać mu. Wielu chce, żeby się z nimi modlić – opowiada. Wanda, jedna z podopiecznych, znajdująca się już w terminalnym stanie choroby nowotworowej, mająca niewiele czasu przed sobą, modlić się nie chciała. Kwestia przekonań. Na delikatne zachęty, subtelne podpowiedzi ze strony Marii reagowała złością. Coś tam się w sercu jednak działo. – Po długim czasie powiedziała, że chce się modlić, ale do Matki Bożej. Pomyślałam, że Ona nie wypuści jej z rąk i poprowadzi do Syna. Pewnego dnia stan chorej się pogorszył i zabrali ją do szpitala. Pojechałam na drugi dzień. Kiedy miałam okazję zamienić z Wandą kilka zdań, usłyszałam: „Pani Mario, dostałam za pokutę litanię do Matki Bożej. Pomoże mi pani odmówić?”. Byłam w tamtej chwili najszczęśliwszą osobą na ziemi – opowiada Maria Sobol. Wanda zmarła 3 dni później.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Grzegorz Brożek