Po trzech latach finansowania in vitro z programu zdrowotnego, ministerstwo zdrowia planuje przekazać jego finansowanie NFZ-owi – zapowiedział wiceminister zdrowia Aleksander Sopliński podczas konferencji w Sejmie pt. „Niepłodność, przyczyny, diagnostyka, leczenie...”.
W efekcie, in vitro byłoby finansowane nie z budżetu państwa ale przez NFZ w ramach gwarantowanych świadczeń opieki zdrowotnej.
Podczas konferencji w Sejmie, podsekretarz stanu w Ministerstwie Zdrowia przypomniał założenia programu zdrowotnego, w ramach którego w latach 2013-2015 dofinansowane mają być zabiegi in vitro dla par borykających się z niepłodnością.
Trzyletni program, który rozpocznie się 1 lipca 2013 roku obejmie 15 tys. par: w pierwszym roku ok. 3 tys. par, w drugim roku – 5 tys. a w trzecim roku – 7 tys. Szacunkowe koszty w sumie wyniosą ok. 250 mln złotych: w pierwszym roku na – jak tłumaczył wiceminister Sopliński - „biotechnologiczną część leczenia” zostanie przekazanych 50 mln zł., w drugim roku – 82 mln a w trzecim - 115 mln zł.
Procedura in vitro ma być dostępna nie tylko dla par małżeńskich. Prawo do zabiegu będą miały pary, które udokumentują, że w ciągu ostatniego roku poddały się leczeniu bezpłodności. Procedurze będą mogły się poddać kobiety poniżej 40. roku życia.
Wiceminister Sopliński wspomniał też o planach powołania przez ministerstwo zdrowia Rady Programu Zdrowotnego. To pięcioosobowe gremium miałoby się składać z - jak to określił - „autorytetów wspomaganego rozrodu”. Określiłoby zasady prowadzenia rejestrów procedury, warunków i realizacji procedury in vitro. – Po tych trzech latach planujemy, żeby finansowanie przekazać do NFZ w ramach gwarantowanych świadczeń opieki zdrowotnej – dodał.
Przedstawiciel NFZ poinformował podczas konferencji, że nakłady Funduszu na leczenie niepłodności wynoszą obecnie 4 mln zł. Natomiast znacznie większe środki NFZ przekazuje na szpitalne leczenie niepłodności, w zeszłym roku było to 20,5 mln zł, a na ten rok prognozuje, że wyniosą one 34,5 mln zł.
Zdaniem zaproszonych ekspertów z dziedziny medycyny i genetyki „od in vitro nie ma ucieczki”. Prof. Leszek Pawelczyk, kierownik Kliniki Niepłodności i Endokrynologii Rozrodu Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu poinformował, że na świecie jest ok. 3 tys. ośrodków, w których dokonuje się zapłodnienia pozaustrojowego, a jedynym krajem, w którym zakazane jest in vitro jest Kostaryka. Obecnie na świecie żyje już 5 mln dzieci z in vitro. W Polsce rocznie rodzi się 350 dzieci. Polska jeśli chodzi o dostępność in vitro jest na szarym końcu Europy, ale wyniki – jeśli chodzi o skuteczność – ma jedne z lepszych – mówił prof. Pawelczyk.
Z kolei prof. Jacek Zaremba, genetyk kliniczny i neurolog, który od 38 lat zajmuje się diagnostyką prenatalną stwierdził, że „skoro istnieje tyle dzieci z prokreacji wspomaganej, to poglądy, że dzieci poczęte w ten sposób są niegodziwe muszą zostać uznane na niesłuszne”. Dodał też, że środowisku genetyków zależy na tym, żeby dzieci rodziły się zdrowe, dlatego preimplantacyjna diagnostyka powinna być regułą. "Chcemy, by małżeństwa decydowały, czy chcą urodzić zdrowe czy chore dzieci" - mówił prof. Zaremba. Jego zdaniem, w przypadku, gdy zarodek ciężką wadę genetyczną to rodzice powinni zdecydować, czy kontynuować ciążę czy nie.
Według danych zaprezentowanych podczas konferencji, w Polsce częstość występowania wad rozwojowych u płodu wynosi 2 proc. populacji, w przypadku wspomaganego rozrodu dotyczy ok. 4,5 proc.
Przeczytaj komentarz Albo in vitro albo cierp