Zmarł chłopiec chory na białaczkę, którego rodzice zarzucają lekarzom Uniwersyteckiego Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Białymstoku brak właściwej diagnozy. Śledztwo w tej sprawie od wtorku prowadzi białostocka prokuratura.
13-miesięczny chłopiec od około dwóch tygodni był w szpitalu w śpiączce, jego stan był krytyczny. W ostatnich dniach rodzice dziecka mówili mediom, że zanim chłopiec został hospitalizowany, dwa razy trafiał do szpitala, ale był odsyłany do domu bez właściwej diagnozy. Prokuratura zajęła się sprawą po zawiadomieniu złożonym przez ojca chłopczyka. Sprawę bada też specjalny zespół powołany przez dyrektora szpitala.
We wtorek prokuratura wszczęła śledztwo dotyczące podejrzeń popełnienia błędu medycznego przez lekarzy białostockiego szpitala. W piątek szef Prokuratury Rejonowej Białystok-Południe Marek Winnicki powiedział PAP, że w związku ze śmiercią chłopca śledztwo toczyć się będzie w sprawie narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i nieumyślne spowodowanie śmierci chłopca. Dodał, że zarządzona sekcja zwłok dziecka ma być przeprowadzona jeszcze w piątek.
Dyrektor Uniwersyteckiego Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Białymstoku Janusz Pomaski powiedział PAP, że chłopiec zmarł w czwartek po południu na skutek zatrzymania akcji serca. Dodał, że przeprowadzona była reanimacja, która nie dała efektu. Jak mówił, rodzice do końca nie wyrażali zgody na odłączenie syna od aparatury.
Wcześniej Pomaski mówił PAP, że chłopiec był przywożony do szpitala przez trzy dni. Najpierw ze skierowaniem od lekarza rodzinnego z rozpoznaniem ząbkowania. Dodał, że wszystkie objawy wskazywały, iż chłopiec ząbkuje. Dyrektor relacjonował, że lekarze poinstruowali rodziców, co mają robić przy ząbkowaniu, a gdyby dziecko czuło się źle, to mieli przyjechać na Szpitalny Oddział Ratunkowy (SOR).
Kolejnego dnia dziecko trafiło do szpitala z rozpoznaniem uszkodzenia rączki i odwodnieniem. Pomaski mówił, że chłopca badał ortopeda, jednak badanie RTG nie wykazało złamania, a jedynie stłuczenie. Badał go też drugi lekarz, pod kątem podejrzenia odwodnienia, ale, jego zdaniem, nie było podstaw do hospitalizacji. Powiedział też, że po raz kolejny rodzice zostali poinstruowani, żeby zgłosili się na SOR, gdyby z chłopcem było źle.
Trzeciego dnia wieczorem - jak relacjonował Pomaski - dziecko trafiło do szpitala w stanie ciężkim. Zdiagnozowano u niego białaczkę szpikową, przebywał na oddziale intensywnej terapii, był w śpiączce.
Pomaski mówił też, że białaczka szpikowa w tym wieku może nie dawać żadnych objawów zewnętrznych. Wyjaśnił, że w przypadku tego dziecka, gdy chłopiec przez trzy dni trafiał do szpitala, nie było żadnych objawów, iż ma on białaczkę, nic też nie wskazywało, że choroba się rozwija.