Chronimy dzieci przed infekcjami? Chronimy. A chronimy przed infekcjami medialno-wirtualnymi?
Gdy zaczyna wiać, padać, siąpić, ubieramy się cieplej, bierzemy witaminę C, a twardziele spożywają czosnek. Chcemy chronić nasze dzieci. Przed wirusami, paskudztwami wszelkiego rodzaju. I dobrze (choć jak wiadomo, niezbyt to skuteczne). Jednocześnie, gdy dzieci dorastają, z roku na rok zapominamy, by chronić je przed czymś dużo gorszym. A zakaźnym i szkodliwym, jak połączenie grypy z zapaleniem oskrzeli, do kwadratu szkarlatyny i zapalenia płuc. Brzmi nieco zawile, żeby nie powiedzieć, gorączkowo? Może być. Bo gorączka domowa właśnie trwa. Uroki grudnia w pełni… Więc po zażyciu paracetamolu, na zimno i od początku: chronimy dzieci przed infekcjami? Chronimy. A chronimy przed infekcjami medialno-wirtualnymi? I przed tysiącem niepotrzebnych bodźców? Zaległa cisza. A potem padają odpowiedzi. A to, że wiele zależy od rodziny, od wieku dzieci, od tysięcy czynników. Znam to, znam. Bo na co dzień, my, rodzice, nawet nie zdajemy sobie sprawy, jaką ilością informacji, obrazków, szumów, wrzasków, niepotrzebnych bzdurek, bombardowane są głowy naszych dzieci. I chociaż nawet ograniczamy treści czy przekaz, chociaż mamy świadomość, że siedmiolatek nie powinien tego czy owego, to świat biegnie do przodu jak wariat. I nasze dzieci dopada wirus świrus – choroba pochodząca od tysięcy bodźców i sprzecznych emocji. Prosty przykład: ile godzin oglądaliśmy za naszego dzieciństwa telewizję? Ja dobranockę, „Sondę” i „Zwierzyniec”. I czasem, gdy babcia traciła inwigilacyjną czujność, „Niewolnicę Isaurę”. A moje dzieci… Przemilczmy to. A i tak, ze statystyk wynika, że w porównaniu z przeciętnym polskim dzieckiem oglądają mało. Do tego dodajmy gry, internet… Niby reglamentowane. Wirus świrus, objawiający się rozbieganym wzrokiem, trudnościami w koncentracji, złymi relacjami z rówieśnikami i w rodzinie, potrafi też przybrać poważniejsze formy. Skąd wśród współczesnych dzieci tak dużo problemów typu dysleksja, ADHD, wszelkie niedostosowania społeczne? Uważa się, że choć przyczyn jest wiele, to z pewnością nie pomaga ilość dostarczanych przez świat, niezbyt zdrowych, bodźców. No to mamy Adwent. Czas na terapię. Czas odciąć bodźce. Taka witamina C, a nawet czosnek. Na (psychiczną i emocjonalną) odporność.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Agata Puścikowska