Rocznica tragedii. – Nie boję się płomieni, boję się tłumu. Wtedy w tej hali ludzie rzucili się do ucieczki przed pożogą i potwornym, niewyobrażalnie gorącym powietrzem – wspomina Anna Baranowska, która 18 lat temu była w hali widowiskowej Stoczni Gdańskiej na koncercie, który miał być radosnym świętem muzyki, a zamienił się w dramat.
Wieczorem 24 listopada 1994 roku na koncert grupy Golden Life przyszło do stoczni ponad tysiąc osób. Impreza połączona była z transmisją rozdania nagród telewizji MTV. Wszyscy bawili się świetnie. Aż do chwili, gdy na trybunie ktoś zauważył płomienie. Początkowo ludzie nie wiedzieli, co się dzieje. Kiedy ogień ogarnął całą widownię, tłum wpadł w panikę. Ludzie starali się wydostać z budynku przez bramę główną i boczne drzwi. Okazało się, że te drzwi są zamknięte. Była tylko jedna droga ucieczki i wszyscy chcieli do niej dotrzeć. Nie wszystkim się udało. W pożarze zginęło siedem osób, rannych zostało niemal 300. Straż pożarna po przybyciu na miejsce zamiast zająć się gaszeniem ognia, przez 20 minut musiała udrażniać drogi ewakuacyjne i ratować ludzi z płomieni.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Dariusz Olejniczak