Dziesiątki tysięcy Czechów i Słowaków wzięły udział w sobotnich, antyrządowych wiecach w 23. rocznicę aksamitnej rewolucji, która obaliła komunizm w ówczesnej Czechosłowacji.
Żądano przywrócenia demokratycznych wartości i odejścia skompromitowanych polityków.Manifestacja pod hasłem "Demokracja wygląda inaczej" zgromadziła w centrum Pragi, na Placu Wacława, około 20 tysięcy Czechów.
Pochód, zorganizowany przez związkowców oraz inicjatywę obywatelską "Stop rządowi", do których przyłączyły się organizacje obywatelskie, liderzy lewicowej opozycji i uczestnicy aksamitnej rewolucji przeszedł trasą marszu studentów sprzed 23 lat, z Placu Wacława do Narodni Trzidy (Alei Narodowej). Niesiono transparenty z hasłami przeciwko "oszczędnościowemu programowi rządu". Na czele pochodu powiewały czerwone flagi.
"Rząd Petra Neczasa jest najgorszy od czasów aksamitnej rewolucji. Zrujnował Czechy. Zachowuje się arogancko, nie konsultuje reform ze społeczeństwem, ignoruje związkowców, jest skorumpowany, rozkrada majątek narodu. On nie powinien ustąpić! Powinien uciekać, gdzie pieprz rośnie !" - grzmiał z trybuny przewodniczący czeskich związkowców Jaroslav Zavadil.
Protesty pod hasłami: "Stop dla rządu!", "Dokończymy rewolucję" i "Demokracja wygląda inaczej" odbyły się także w Ostrawie, Brnie i innych miastach. Jubileusz aksamitnej rewolucji usiłowali wykorzystać prawicowi ekstremiści z Partii Robotniczej. Ponad 300 aktywistów zgromadziło się w pobliżu Teatru Narodowego i przemaszerowało przez Most Karola. Policja otoczyła demonstrantów kordonem.
Podobne manifestacje związkowcy zorganizowali na Słowacji: w Bratysławie, Żylinie, Koszycach, Novych Zamkach, Popradzie i Bańskiej Bystrzycy "Obiecywano nam lepsze życie. A po 23 latach harówki doczekaliśmy się głodowych emerytur i rozkradania państwowego majątku" - twierdzili z goryczą uczestnicy wieców.
W Pradze odbyły się również oficjalne obchody rocznicowe. Aby nie doszło do starcia ze związkowcami państwowe uroczystości zorganizowano przed południem. Prezydent Vaclav Klaus złożył wieniec pod akademikiem im. Jozefa Hlavky, wspominając wydarzenia z 17 listopada 1939 roku - egzekucję studentów czeskich przez Niemców. Klaus ostrzegł pred "zapominaniem historii i przyklaskiwaniem tanim gestom".
Razem z premierem Petrem Neczasem prezydent złożył również wieniec w miejscu pamięci przy Narodni Trzide, gdzie przed 23 laty milicja zaatakowała demonstrantów. Politycy musieli przejść pod ochroną policji ulicą, na której rozplakatowano ich twarze w kaskach Komunistycznych Służb Bezpieczeństwa (SzTB), obok demonstrantów z transparentami: "23 lata totalitaryzmu demokratycznych złodziei".
"Rozkradliście kraj, będziecie wisieć" - skandowali manifestanci. "Demokracja to również prawo do demonstracji. Szkoda, że niektórzy zapominają o komunistycznych represjach" - komentował Neczas.
Tymczasem w sąsiedniej Słowacji lewicowy rząd premiera Roberta Fico nie zorganizował oficjalnych uroczystości. Akcję wspomnieniową przeprowadzili jedynie w Teatrze Narodowym w Bratysławie liderzy prawicowej opozycji. Premier, który przed rokiem powiedział, że "w 1989 roku aksamitnej rewolucji nawet nie zauważył", wyjaśnił, że "ma wiele pilnych zajęć biurowych". Natomiast przewodniczący parlamentu Pavol Paszka, który przed rokiem ujawnił, że "podczas aksamitnej rewolucji wykładał kafelkami łazienkę", w tym roku "poświęcił wolny czas rodzinie".
W przeddzień aksamitnej rewolucji aktywiści organizacji obywatelskiej "Nieznani bohaterowie" otworzyli w jednej z sal bratysławskiej Wyższej Szkoły Zdrowia św. Elżbiety "Muzeum Zbrodni i Ofiar Reżimu Komunistycznego". Przewodniczący organizacji Frantiszek Neupauer powiedział, że celem ekspozycji jest "pokazanie losów 70 tysięcy słowackich więźniów politycznych, którzy zostali zrehabilitowani po roku 1989".
Słowacki dziennik "SME" ostrzegł, że Słowacy zapominają o aksamitnej rewolucji. W podręcznikach dla gimnazjalistów wydarzeniom 1989 roku poświęcona jest zaledwie jedna strona. "Co czwarty maturzysta nie wie, czym była praska wiosna" - twierdzi Branislav Poliaczik ze szkoły w Zvoleniu.