Zbawienie to jest coś, co się nam trafiło jak ślepej kurze ziarno. On po prostu ma taki styl.
13.11.2012 13:06 GOSC.PL
– Pan Bóg to ma taki styl: po wygnaniu Adama i Ewy nie pozwolił, by marzli. Sporządził dla mężczyzny i dla jego żony odzienie ze skór i przyodział ich – napisał mi Maciej Szczęsny, jezuita z Zakopanego. – Bardzo porusza mnie Jego identyfikowanie się z grzesznikami – wyjaśniał – Weźmy historię Judasza: akceptuje jego kradzieże, agresję w stosunku do Marii w Betanii, aż po planowanie zdrady w wieczerniku, samą zdradę: „Przyjacielu, po coś przyszedł?" Bóg czyni się opiekunem, obrońcą Kaina (bratobójcy, mordercy!) – ogłasza go jakby swoim krewnym, którego każdą krzywdę pomści!!! (por. ks. bp Grzegorz Ryś, Skandal Miłosierdzia, WAM, Kraków, 2012, s. 89). Dowód? „Skoro mnie teraz wypędzasz z tej roli, i mam się ukrywać przed tobą, i być tułaczem i zbiegiem na ziemi, każdy, kto mnie spotka, będzie mógł mnie zabić! Ale Pan mu powiedział: O, nie! Ktokolwiek by zabił Kaina, siedmiokrotną pomstę poniesie! Dał też Pan znamię Kainowi, aby go nie zabił, ktokolwiek go spotka”. (Rdz 4,14-15). Identyfikację Boga z grzesznikiem potwierdzają też mocno słowa Jezusa. Powiedział (por. Mt 25,31-44): Kto karmi głodnego, poi spragnionego, przyjmuje bezdomnego, odziewa nagiego, odwiedza chorego itd… I nagle… byłem w więzieniu: zbrodniarzem, złoczyńcą, bandziorem, łotrem, mordercą, a nie odwiedziłeś mnie. Jestem w każdym drugim człowieku.
– Co to jest zbawienie? – zastanawia się o. Wojciech Ziółek, prowincjał krakowskich jezuitów w świetnej rozmowie z Anią Sosnowską („W drodze”) – Zbawienie to jest coś, co się nam trafiło jak ślepej kurze ziarno. Przecież my przed Bogiem nie mamy żadnych innych argumentów poza tym, że On nas, nie wiadomo dlaczego, pokochał. Na tym się kończy nasza lista argumentów. Jezus sam nam powiedział, że słońce Ojca świeci nad złymi i nad dobrymi i że Jego deszcz pada na takich i takich.
Obraz z naszej wspólnoty: stroma góra. Jakiś zmordowany człowiek – niczym Syzyf – pcha pod górę gigantyczny głaz. I podobnie jak w mitycznej historii, gdy prawie osiąga szczyt, kamień z łoskotem stacza się w dół. Nagle następuje zbliżenie. „Oko kamery” najeżdża na głaz: Wypisane jest na nim jedno ogromne słowo: ZASŁUGI.
Nasze dobre czyny są jak „skrwawiona szmata” – napisałem ostatnio w komentarzu, po którym zarzucano mi to, że „zepsuł mi się język”. (Jednym z najbrzydszych słów, jakie słyszałem w życiu jest „działacz katolicki”. Nie wyobrażam sobie, by podobnie można było określić Małą Tereskę czy Matkę Teresę z Kalkuty.)
„Spójrz, Ja daję w twoje ręce Jerycho wraz z jego królem i dzielnymi wojownikami” – usłyszał Jozue.
Mamy jedynie patrzeć.
On daje nam miasto.
Marcin Jakimowicz