Działania podejmowane przez policję podczas Marszu Niepodległości i innych zgromadzeń związanych z obchodami Święta Niepodległości w Warszawie były adekwatne do sytuacji - oceniła w poniedziałek w rozmowie z PAP rzeczniczka MSW Małgorzata Woźniak.
W niedzielę podczas marszu organizowanego przez środowiska prawicowe policjanci zostali obrzucani m.in.: petardami, kamieniami, koszami na śmieci i butelkami; rannych zostało 22 funkcjonariuszy. Policja była zmuszona do użycia broni gładkolufowej i miotaczy gazu pieprzowego.
W poniedziałek m.in. o tych zajściach z ministrem spraw wewnętrznych Jackiem Cichockim rozmawiał komendant główny policji nadinsp. Marek Działoszyński.
Woźniak relacjonując to spotkanie, powiedziała PAP, że komendant przedstawił szefowi MSW m.in. informacje dotyczące zabezpieczenia zgromadzeń i działań podjętych przez funkcjonariuszy. "Policja podejmowała działania adekwatne do sytuacji. Nie doszło do eskalacji. Marsz nie został rozwiązany i był kontynuowany bez większych incydentów" - dodała.
Przypomniała, że po tym, jak marsz został na kilkadziesiąt minut wstrzymany, miejscy urzędnicy rozmawiali z jego organizatorami. "Dano jeszcze jedną szansę organizatorowi na kontynuowanie tego zgromadzenia. Grupka osób nie mogła przeważyć nad większą grupą, która chciała w spokoju, bez żadnych burd i incydentów przejść dalej" - powiedziała Woźniak.
W ocenie rzecznika komendanta głównego policji insp. Mariusza Sokołowskiego były powody do zdelegalizowania Marszu Niepodległości. "Kiedy poproszono nas o opinię, czy jesteśmy za zdelegalizowaniem tego marszu - do czego były pełne podstawy - my oświadczyliśmy, że poradzimy sobie z tą grupą pseudokibiców" - powiedział PAP Sokołowski.
Jak wyjaśnił, policja zamierzała wydać pozytywną opinię w sprawie rozwiązania zgromadzenia, gdyby nadal dochodziło do łamania prawa, a organizator znów przestałby sobie radzić z uczestnikami marszu. "To był dobry ruch, ponieważ ten marsz spokojnie mógł dojść dalej, incydentów więcej nie odnotowano" - podkreślił.
Rzeczniczka MSW podkreśliła, że osoby, które przyjechały do Warszawy z innych miast i były zainteresowane wyłącznie naruszaniem porządku, nie mogą czuć się bezkarnie. Dodała, że policja będzie prowadziła działania zmierzające do ustalenia i zatrzymania sprawców burd.
Po burdach na komisariaty doprowadzono 176 osób; 21 nadal pozostaje w jednostkach policji. Są to osoby podejrzewane m.in. o niszczenie mienia czy atak na funkcjonariuszy. Grozi za to kara do 10 lat więzienia.