Szkoda, że TVP nadaje propagandową wieczorynkę.
10.11.2012 21:20 GOSC.PL
Kiedy byłem mały, w telewizji można było obejrzeć francuski serial rysunkowy „Było sobie życie”. W przystępny sposób pokazywał on dzieciom, jak funkcjonuje ich ciało, przekonywał podstawowe informacje o zdrowiu i – co było dla nas chyba najważniejsze – był po prostu dobrze zrobiony. Moimi ulubionymi „bohaterami” byli przypominające smerfa superszybkie neurony oraz latające limfocyty, na które żaden drobnoustrój nie był mocny. Innym filmem z serii był „Był sobie człowiek”, który z kolei dotyczył historii świata. I choć po czasie zdałem sobie sprawę z tego, że przedstawia ją z typowo francusko-oświeceniowego punktu widzenia, to w okresie, kiedy oglądałem kolejne odcinki, wywarł na mnie naprawdę duże wrażenie.
Ostatnim – i aktualnie nadawanym przez TVP 1 – serialem z cyklu jest „Była sobie Ziemia”. Jego produkcję współfinansował szereg instytucji, w tym Komisja Europejska, zaś kolejne odcinki dotyczą przede wszystkim ekologii, ale także spraw ekonomicznych i społecznych. Szkopuł polega na tym, że te problemy przedstawiane są w sposób całkowicie tendencyjny, co z w założeniu ciekawego pomysłu czyni zwykłą propagandową papkę.
Przykładowo w sobotę dzieci mogły dowiedzieć się nieco na temat „Fair Trade”, czyli „Sprawiedliwego Handlu”. Idea, w skrócie polegająca na ominięciu przez wytwórców części pośredników i płaceniu im „sprawiedliwej ceny” przez odbiorców, ukazana na przykładzie plantatorów kawy, została przedstawiona jako remedium na wszelkie problemy dotykające tych, którym ma pomagać. Nie należę do tych krytyków „Fair Trade”, którzy całą ideę potępiają w czambuł, gdyż nie mieści się w logice rachunku ekonomicznego, uważam, iż może to być pozytywna propozycja dla części zainteresowanych, przede wszystkim zaś pokazuje, że w gospodarce rynkowej możliwe może być wyjście poza sztywną logikę zysków i strat. Niemniej przeciwnicy „Fair Trade” mają mocne argumenty – choćby takie, że bądź co bądź sztuczne zawyżanie cen równie sztucznie utrzymuje strukturę zatrudnienia w branżach, którym ma „pomagać”, lub takie, że wbrew powszechnemu mniemaniu na udział w programie stać przede wszystkim bogatych.
Te argumenty w omawianym odcinku oczywiście nie padają. Jedynymi kontestatorami Fair Trade są w nim dwa etatowe tępe głąby przewijające się przez wszystkie serie cyklu, rechoczące z nazwiska „Havelaar”, bądź ograniczające swoje zastrzeżenia do stwierdzenia, iż „to tylko moda”. Ich uwagi spotykają się ze świętym oburzeniem pozostałych bohaterów filmu, a przede wszystkim długobrodego Mistrza, pełniącego w nim rolę niekwestionowanego autorytetu. Zapomniałbym o jeszcze jednej grupie „kontestatorów”. To pośrednicy, którzy ze względu na wzrost podaży na kawę na rynku światowym chcą plantatorom narzucić obniżenie cen skupu (czy będziecie zaskoczeni, jeśli nadmienię, iż ich przywódca pali cygara?). Gdy rolnikom udaje się zawiązać spółdzielnię, krwiożerczy kapitaliści, spędzający wolny czas na chlaniu i graniu w karty, próbują przemocą zmusić ich do zmiany swojej postawy. Oto i cała prawda o światowym systemie gospodarczym.
Dlaczego tyle miejsca poświęcam byle kreskówce przeznaczonej wyłącznie dla dzieci? Właśnie dlatego. „Była sobie Ziemia” nie uczy krytycznego myślenia: wręcz przeciwnie, wpaja młodym widzom jednowymiarowe spojrzenie na rzeczywistość, zgodne z polityczno-poprawnymi kanonami. Przekonuje, iż wszyscy dobrzy ludzie myślą właśnie w ten sposób na temat ekologii, „sprawiedliwego handlu”, zmian klimatu, ubóstwa i praw kobiet, jak Mistrz i jego uczniowie. Wszelkie wątpliwości należy wypierać i się ich wstydzić. Krótko mówiąc – to zwyczajna agitka. Mimo sentymentu do starszych seriali z cyklu, stanowczo odradzam.