Wchodząc we wrześniu 1939 r. do Radomia, hitlerowcy zajęli miejskie archiwum i tam rozpoczęli ważną dla nich kwerendę dokumentów.
09.11.2012 00:01 GOSC.PL
Można by rzec, że szukali osób, które należy objąć szczególną inwigilacją, jeśli wręcz nie od razu aresztować. Tymczasem sprawa wyglądała zupełnie inaczej. Jakiś czas temu słuchałem o tym wykładu w radomskiej bibliotece i też byłem zdumiony.
Okupanci szukali w aktach spraw i osób, które już zmarły. Ale szukali przekonani, że znaleziska pozwolą im na bardziej skuteczne kontrolowanie podbitego miasta, kraju i narodu. Pod „lupę” poszukiwaczy trafiły akta z okresu zaborów. A pytanie odnośnie do akt brzmiało: które grupy społeczne sprawiały największy kłopot władzom carskim w dystrykcie radomskim. Innymi słowy, kto najmocniej opierał się rusyfikacji, wynarodowieniu i był oparciem dla Polaków w dziele utrzymania świadomości narodowej i budzenia walki o niepodległość. Hitlerowcy znaleźli odpowiedź bardzo szybko: był to Kościół i była to szkoła.
Czyż więc może dziwić, że przedstawiciele Kościoła i szkoły stali się pierwszymi, wobec których rozpętano szał wrogości? Już u początku okupacji hitlerowcy przeprowadzili akcję aresztowań wśród nauczycieli i księży. Wielu z nich trafiło do obozów koncentracyjnych. Przykładem może być młody wikariusz z Iłży ks. Piotr Jaroszek, który niemal całą okupację przeżył jako więzień obozu koncentracyjnego w Dachau, a do kraju wrócił dopiero w 1946 r. Dodajmy do tego tych, którzy stamtąd nie wrócili. Są wśród nich nasi błogosławieni księża, męczennicy II wojny światowej.
A szkoły? Po zajęciu ziem polskich Niemcy wyrazili w październiku 1939 r. zgodę, aby w Radomiu prowadzić naukę w niemal dwudziestu szkołach powszechnych, a w listopadzie zezwolili na działalność szkół średnich, choć tylko w klasach żeńskich. Jednocześnie wydali zakaz nauczania geografii i historii Polski. Wszystko zmieniło się wraz z początkiem drugiego półrocza. Zimą 1940 r. roku wszystkie szkoły średnie zostały zamknięte. W obliczu tego wynaradawiania i planu barbaryzacji narodu rozpoczęło się dzieło tajnych kompletów, za które zapłaciło życiem i wielu nauczycieli, i uczniów. Pisałem o tym w 10. numerze "AVE Gościa Radomskiego" w 2010 r. (http://gosc.pl/files/old/gosc.pl/zalaczniki/2010/03/14/1268553400/1268553422.pdf).
I tak to teraz w obliczu Narodowego Święta Niepodległości wracam do tamtej okupacyjnej kwerendy. Gdyby podobną przeprowadzić w aktach z okresu PRL-u? Kogo tam znaleźliby ci, których dziś na różne sposoby uwiera słowo niepodległość? W kogo wymierzyć ostrze agresji i przy czym szczególnie „eksperymentować”? Mają Państwo podobne skojarzenia?
Ks. Zbigniew Niemirski