Społeczeństwo. Spędzają setki godzin na leśnych ambonach. Kultywują staropolskie tradycje, wygrywając na rogach myśliwskie sygnały. Jednak częściej chronią zwierzynę, dbają o jej stan i liczebność, niż na nią polują.
Przy kościele w Jaślanach ruch. Pełno zielonych mundurów, kształtnych kapeluszy z ozdobnym piórkiem. Niektórzy z wypiekami na twarzy opowiadają swoje ostatnie przygody w leśnej gęstwinie. Sygnał. Wszyscy w zgrabnym szyku wchodzą do kościoła. Dziękują za pół wieku wspólnej troski o przyrodę. Jubileuszowym życzeniem jest zmienić obraz myśliwego w oczach naszego społeczeństwa. – Większość kojarzy nas ze strzelbą i wymarszem na polowanie. A myśliwi to przecież najwięksi przyjaciele przyrody. To my prawie na co dzień jesteśmy w lesie, by wspomagać zwierzynę i cały jej dobrostan, czyli miejsca, gdzie przebywa. Nie kto inny, ale myśliwi dokarmiają ją w czasie zimy, idą jej z pomocą w czasie leśnych kataklizmów. Wtedy członków organizacji „zielonych” jakoś w lasach nie widać. Dlatego obraz krwawego myśliwego jest niezmiernie krzywdzący – wyjaśnia Wiesław Barszcz z Koła Łowieckiego „Przepiórka” w Mielcu, obchodzącego 50-lecie działalności.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Ks. Tomasz Lis