Nałęczów. Przyjeżdżali tu się leczyć. Potem zakochiwali się w tym miejscu tak bardzo, że chcieli, by po śmierci pochowano ich na tutejszym cmentarzu. Znane nazwiska i piękne stare pomniki przyciągają dziś turystów i kuracjuszy.
Żeby odwiedzić cmentarz w Nałęczowie, trzeba się wspiąć na wzgórze. To jedno z najpiękniejszych miejsc w okolicy. Nic dziwnego, że w takim otoczeniu chcieli spocząć na zawsze nawet ci, którzy w Nałęczowie nie mieszkali na stałe. Tak jak choćby światowej sławy malarz, grafik i ilustrator książek polskich, francuskich i amerykańskich, Michał Elwiro Andriolli. Pod koniec XIX wieku pojawił się w Nałęczowie. Zauroczony widokami, rysował je i umieszczał w prasie warszawskiej. Nałęczowskie lipy pozowały mu do jego ilustracji i to w ich cieniu kazał się pochować, umierając. Dziś jego grób należy do najczęściej odwiedzanych. Łatwo go znaleźć, bo niemal zawsze ktoś przynosi tu świeże kwiaty. W starej części cmentarza, gdzie spoczywa wielu dawnych mieszkańców Nałęczowa i okolic, kwiaty są rzadkością. – Albo rodzina przeprowadziła się w inne miejsce, albo zwyczajnie wymarła. Ponad 100 lat, jakie minęły od czasu śmierci ludzi spoczywających pod starymi lipami, zmieniło się bardzo oblicze i Nałęczowa, i Polski. Nic więc dziwnego, że wiele grobów zostało zapomnianych. My, jako miejscowi, staramy się pamiętać o tych mogiłach, szczególnie w listopadzie, ale nie o wszystkich potrafimy coś powiedzieć – przyznają mieszkańcy Nałęczowa.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Agnieszka Gieroba