Zofia Klepacka niedawno cieszyła się z brązowego medalu londyńskich igrzysk w windsurfingowej klasie RS:X, a już myśli o kolejnych. Próbuje kitesurfingu, gdyż ta konkurencja być może znajdzie się w programie olimpijskim za cztery lata w Rio de Janeiro.
Klepacka z niecierpliwością czeka na ostateczne rozstrzygnięcie tej kwestii przez Międzynarodową Federację Żeglarską, co ma nastąpić 10 listopada. Nie czeka jednak biernie, a już uczy się kitesurfingu.
"To całkiem inna konkurencja. Mam nadzieję, że w ciągu czterech lat dojdę do takiego poziomu, który nie tylko umożliwi mi zakwalifikowanie się do kolejnych igrzysk, ale również pozwoli marzyć realnie o medalu. Wiem, że nie jest to łatwe zadanie, ale nie poddaję się szybko. A już raz się przekonałam, że marzenia mogą się spełniać" - wspomniała 26-letnia zawodniczka YKP Warszawa.
Polscy żeglarze przez dwa tygodnie zgłębiali tajniki kitesurfingu u wybrzeży Sardynii. "Przy okazji popatrzyliśmy na rywalizację w mistrzostwach świata w tej konkurencji. Nasi zawodnicy podchodzą do deski z latawcem entuzjastycznie. Jest to coś nowego, a przeważnie każda nowość wzbudza większe emocje" - powiedział PAP trener kadry Paweł Kowalski.
Klepacka przygodę ze sportem rozpoczęła od pływania. Zaczęła trenować w wieku ośmiu lat. Próbowała sił w stylach klasycznym, dowolnym i motylkowym. Wtedy miała też sen.
"Przyśniło mi się, że jadę na olimpiadę, a później zdobywam medal. Byłam małą dziewczynką, a już wiedziałam, co chcę w życiu osiągnąć. Gdy w klubie YKP poznałam trenera Witolda Nerlinga, pokazał mi jak wspaniały może być windsurfing. Miałam w nim wsparcie na każdym kroku" - zaznaczyła.
Jak przyznała, do Aten w 2004 roku pojechała jako mało znana zawodniczka. Za sukces uznała już samo ukończenie zawodów. Inaczej było cztery lata później - w Chinach uchodziła za faworytkę, bowiem rok wcześniej wywalczyła mistrzostwo świata.
"Stało się jednak inaczej. Wiatr przeważnie był bardzo słaby, a ja w takich warunkach nie lubię pływać" - dodała.
Powiedziała sobie, że do trzech razy sztuka. Akweny pod Londynem znane są z silnych wiatrów.
"Nie miałam już wyjścia. 16 lat ciężkich treningów dało w końcu upragniony medal. Nie było jednak łatwo. To były najtrudniejsze i najbardziej wyczerpujące regaty w życiu. Ale opłaciło się" - przyznała.
Udowodniła tym samym, że nie ma znaczenia, gdzie się mieszka. Wychowała się przecież w Warszawie, z dala od wody.
"Jeśli coś kochamy i poświęcamy się temu, wszystko jest możliwe. Ktoś może zapytać, jak to się stało, że mieszkając w stolicy osiągnęłam sukces w windsurfingu. Jak widać, nawet takie rzeczy się zdarzają" - powiedziała.
Podkreśliła też, że bardzo lubi pomagać innym. Dlatego olimpijski medal przeznaczyła na sprzedaż. Trwająca pięć tygodni akcja już się zakończyła. Suma wpłat wyniosła 86 806,83 złote i zasili konto chorej na mukowiscydozę pięcioletniej Zuzanny Bobińskiej, sąsiadki Zofii Klepackiej. (PAP)
mar/ kali/ pp/