W przypadku remontu zabytkowego kościoła w Łękach Górnych wszystko poszło w odwrotnej niż zazwyczaj kolejności, ale osiągnięty efekt jest z kategorii: palce lizać.
Użytkowany przez nas drewniany kościół był duży, ale jednak ludzie nie zawsze mieścili się w środku. Problemy mieliśmy też z tego powodu, że nie sposób było go ogrzać w zimie. W czasie jednej z wizyt kolędowych zadaliśmy parafianom pytanie: remontujemy czy budujemy nowy? 99 proc. wiernych opowiedziało się za budowaniem – wspomina ks. Franciszek. Rozpoczęli dość szybko prace, wykopy, wznoszenie murów. – Budowa trwała 10 lat i kosztowała nas mnóstwo pracy, dużo ofiar, poświęcenia. Dobrze, że księdzu proboszczowi udało się też sponsorów załatwić, to jakoś uporaliśmy się z tym dziełem. Konsekracja nowej świątyni odbyła się w 2008 roku – opowiada Zofia Ziaja, prezes AK w Łękach. Wierni przenieśli się zatem do nowego obiektu. Pozostał jednak z drugiej strony drogi zabytkowy kościół pw. św. Bartłomieja. – Budując nową, wiedzieliśmy, że trzeba będzie się też zająć zabytkową świątynią. To było oczywiste – dodaje Z. Ziaja. Czy rozważali przeniesienie kościoła do innej parafii bądź skansenu? – Była taka myśl, ale powszechnie przyjęta z uśmiechem. W „Bartłomieju” modlili się nasi pradziadowie, to nasze dziedzictwo, więc nie chcieliśmy się go pozbywać – objaśnia Jerzy Cichowski.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Grzegorz Brożek