Aż dziw, że po premierze „Bitwy pod Wiedniem” na ulicach zamieszkałych przez muzułmanów miast nie wybuchły zamieszki. Prawdopodobnie nie czytali recenzji polskich krytyków.
Filmowej „Bitwy pod Wiedniem” Renza Martinellego obronić się nie da. Od strony artystycznej jest porażką, a marketingowe zabiegi rozbudziły niespełnione oczekiwania. Nie dziwią więc ostre sformułowania, które znaleźć można w recenzjach ukazujących się w prasie i portalach internetowych. Czasem jednak recenzje przekraczają miarę, operują nie argumentami merytorycznymi, ale raczej obnażają niewiedzę i kompleksy ich autorów. Co szczególnie zdenerwowało grono krytyków filmu? Piszę grono, bo nie są to pojedyncze przypadki. Stawiają oni „Bitwie pod Wiedniem” dwa zarzuty wielkiego kalibru: to antymuzułmańska propaganda, a do tego podszyta katolicką ideologią.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Edward Kabiesz