ASP w Gdańsku przyjmuje tylko politycznie poprawnych. Przekonał się o tym jeden z kandydatów. Grzegorz Gilewicz, choć zajął bardzo wysokie miejsce na liście rankingowej, nie został przyjęty na studia, bo odmówił złożenia przysięgi na wierność ideałom humanizmu. Czy talent dziś nie wystarczy, aby zostać artystą?
Jakie treści może zawierać ślubowanie studenta Akademii Sztuk Pięknych? Troskę o dobre imię uczelni, sumienne zdobywanie wiedzy i zdolności artystycznych, koleżeńską postawę i etyczne postępowanie względem społeczności akademickiej. To sprawy dość oczywiste. Ale przysięga, którą składają studenci ASP w Gdańsku zawiera także światopoglądową lojalkę. W jej treści znajduje się zapis o wierności wobec ideałów humanizmu i demokracji. Zatem jeśli jesteś wybitnym twórcą o poglądach monarchistycznych, to dyplomu ASP nie zdobędziesz. Dla władz gdańskiej Akademii lepszy jest przeciętniak-demokrata o miękkich jak ciepłe kluski zasadach moralnych, niż wybitny artysta, który na współczesną papkę postmodernistycznej pseudoetyki zgodzić się nie chce. System odstrzela ich na starcie. Nie ślubujesz, nie studiujesz. Zasada prosta.
Grzegorz Gilewicz jest grafikiem. Poglądowo konserwatystą. Żyje w państwie demokratycznym, ale wolałby monarchię konstytucyjną. W humanizmie nie akceptuje między innymi sceptycyzmu naukowego i relatywnego podejścia do dobra i zła. Sumienie nie pozwoliło mu przysięgać wierności takim wartościom. Dziś większość studentów podpisuje ślubowania bezmyślnie, niejeden nawet nie czyta jego treści. Grzegorz przeczytał. I wziął sobie ją do serca. Lojalki poglądowej nie podpisał, więc uczelnia go nie przyjęła. To nic, że na liście rekrutacyjnej zajął bardzo wysoką, czwartą lokatę. To nic, że swoje słowo traktuje poważnie i ma wyraziste poglądy. Gdańscy artyści mają być monolitem. Najlepiej bez poglądów. Taką politykę prowadzi tamtejsza ASP.
Kto ustalił treść kontrowersyjnego ślubowania? Próbowałem to ustalić. Niestety, ani pani rektor, prof. Ludmiła Ostrowska, ani żaden z prorektorów rozmawiać nie chciał. Władze uczelni zapowiedziały jedynie wydanie oficjalnego komunikatu w tej sprawie w czwartek.
Zastanawia mnie tylko jedno: czy naprawdę sztuka musi być niewolnicą ideologii? Gdyby na przykład chęć studiowania malarstwa w Gdańsku zgłosił współczesny Hans Memling, który poglądowo z demokracją nie miał nic wspólnego, a o humanizmie nie chciałby słyszeć, zostałby odprawiony z kwitkiem. Bo nieważne jakie masz zdolności, ważne jakie masz poglądy. A podobno sztuka jest przestrzenią wolności. Tyle, że nie w Gdańsku. Tamtejsze władze uczelni wolą sztukę ideologizować.
Wojciech Teister