„(Nowa) Fantastyka” obchodzi perłowy jubileusz. Bez tego pisma polskie życie kulturalne i intelektualne byłoby o wiele uboższe.
19.10.2012 14:51 GOSC.PL
Zanim Adam Hollanek ze znajomymi w 1982 roku otrzymał zgodę na wydawanie pisma „Fantastyka”, opowiadania z gatunku science fiction ukazywały się m.in. w „Młodym Techniku”. Od lat 70-tych Lech Jęczmyk redagował zbiory opowiadań w antologiach z cyklu „Kroki w nieznane”. A i od nich nie zaczęła się historia polskiej fantastyki, ani też od Stanisława Lema i nawet nie od Jerzego Żuławskiego, autora powieści „Na srebrnym globie”.
„Fantastyka” i jej kontynuacja „Nowa Fantastyka” nie była także jedynym pismem, które publikowało opowiadania i krytykę literacką w ostatnim trzydziestoleciu. A jednak „Fenix” prowadzony przez dwie gwiazdy polskiej literatury fantastycznej, Rafała Ziemkiewicza i Jarosława Grzędowicza, prezentujący się w latach 90-tych jako głos młodych pisarzy, po kilkunastu latach działalności upadł. Podobnie jak kilka miesięcy temu „Science Fiction, Fantasy i Horror”, który po przejęciu przez lubelską „Fabrykę Słów” (jedno z największych wydawnictw literatury wyobraźni na polskim rynku) i podkupieniu kilku autorów „Nowej Fantastyce” (w tym… Grzędowicza) stanowił poważną konkurencję dla „NF”. O mniej lub bardziej trwałych inicjatywach wydawniczych nie mówiąc.
„Nowa Fantastyka” trwa i jest symbolem gatunku. Nie tylko ze względu na tytuł, który mówi wszystko. To tu debiutowali m.in. Andrzej Sapkowski, Jacek Dukaj, Marek S. Huberath i Feliks W. Kres. Z tym pismem współpracował niemal każdy znaczący polski pisarz science fiction czy fantasy. Jego byli redaktorzy naczelni – przede wszystkim L. Jęczmyk i Maciej Parowski – to czołowi polscy krytycy literaccy. Pismo przechodzi także zmiany, przykładowo „głębsza” krytyka literacka przeniosła się do młodszego brata „NF” z tego samego wydawnictwa, „Czasu Fantastyki”, jednak pismo nadal informuje swoich czytelników o nowościach na rynku, nie tylko księgarskim.
Polscy fantaści to nie tylko sprawni literaci, ale również ludzie, bez których nasze życie umysłowe byłoby o wiele uboższe – to filozofowie, socjolodzy, politolodzy, publicyści. Wielu z pisarzy, którzy pojawiali się na łamach „NF” (choćby wspomniani już R. Ziemkiewicz, A. Sapkowski czy J. Dukaj) weszło do literackiego mainstreamu. Nie traktowałbym tego jako podniesienie ich rangi: to raczej ci, którzy do tej pory patrzyli na fantastykę z wyższością, często nawet nie zaznajomiwszy się z obiektem swych kpin, dziś otrząsnęli się z umysłowego lenistwa i zmusili wyobraźnię do pracy. Wbrew pozorom szeroko pojęta fantastyka jest konwencją trudniejszą w przyswojeniu, niż np. powieść współczesna. Autorzy nie posiłkują się bowiem jedynie tym, co ich otacza – oni częstokroć stwarzają nowe światy, nieznane nam dziś warunki, w których umieszczają swoich bohaterów i każą zmagać się z rzeczywistością, która istnieje w ich głowach. A wszystko po to, by dostarczając czytelnikowi rozrywkę, często zmusić do myślenia o tym, „co by było, gdyby”, lub „co będzie, gdy”. To daje im spore możliwości ukazania problemów społecznych, psychologicznych, religijnych, filozoficznych czy historiozoficznych – często większe, niż opis tego, co tu i teraz.
Kształt współczesnej polskiej fantastyki kształtował w dużej mierze periodyk, który ukazał się pierwszy raz w październiku 1982 roku.
Stefan Sękowski