Tropie nad Dunajcem, rok 1966. Abp Wojtyła stoi na schodach pustelni św. Świerada. Mówi do zgromadzonego tłumu: „Na to miejsce nie można tylko przyjść. Na to miejsce trzeba przypielgrzymować i na nim uklęknąć”.
Tropie. To miejsce wybrał sobie urodzony gdzieś koło Zakliczyna Świerad, by tu oddawać się modlitwie, refleksji i ascezie. Tu też gromadził swoich uczniów, m.in. św. Benedykta, i razem wzrastali w świętości. Jeśli wierzyć Długoszowi, to było to już w 998 roku. Ponad tysiąc lat temu. – Jego sława świętości musiała być znaczna, skoro około 1018 roku na prośbę króla węgierskiego Stefana, a za zgodą Bolesława Chrobrego, udał się Świerad z Benedyktem, by nieść Ewangelię przez ziemie Królestwa Węgier. Zatrzymali się w okolicy Nitry i tam działali – opowiada ks. Stanisław Pietrzak, emerytowany proboszcz z Tropia, znawca św. Świerada. Żywot napisany przez biskupa Maurusa z Pecsu przypomina, że Świerad został dany, by pomnażać „świeżą radość świętego życia nawróconych”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Grzegorz Brożek