Tegoroczni laureaci Nagrody Nobla z medycyny pokazali, że wykorzystywanie komórek macierzystych może być etyczne, nie musi się wiązać z unicestwianiem ludzkich embrionów. To odkrycie, które już teraz pozwala mysleć o wytwarzaniu tkanek, części zamiennych organizmu. W dalekiej przyszłości dzięki komórkom macierzystym będzie można hodować całe narządy.
Komórki macierzyste miały przynieść przełom w medycynie. Miały być źródłem „części zamiennych” dla uszkodzonych czy starzejących się ciał. Ta nadzieja była oparta na odkryciu, że we wczesnym stadium rozwoju embriona wszystkie jego komórki są takie same. Dopiero pod wpływem odpowiednich bodźców zaczynają się różnicować w poszczególne tkanki. A gdyby tak nad tym procesem zapanować? A gdyby go wykorzystać? Wtedy można by było hodować mięśnie, szpik czy komórki nerwowe, a nawet całe organy, jak serce czy płuca. Pojawił się jednak poważny problem natury etycznej. Po to, by badać embrionalne komórki macierzyste (ESC – embryonic stem cells), trzeba niszczyć embriony. Choć na badania nad ESC przeznacza się ogromne pieniądze, na razie trudno mówić o rezultatach. W czasie różnicowania komórek powstają błędy, a po wprowadzeniu do organizmu tworzą się tzw. potworniaki, czyli pewien rodzaj nowotworu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Rożek