Sondaże exit poll wskazują, że w niedzielnych wyborach parlamentarnych na Litwie opozycyjna Partia Pracy zdobyła 19,8 proc. głosów, a jej ewentualny partner koalicyjny Litewska Partia Socjaldemokratyczna 17,8 proc.
Związek Ojczyzny premiera Andriusa Kubiliusa znalazł się na trzecim miejscu z 16,7 proc.
Przywódca Partii Pracy Victoras Uspaskich oświadczył, że jego ugrupowanie powinno utworzyć koalicję z socjaldemokratami i z partią Porządek i Sprawiedliwość (8,4 proc.).
"Nie ma wyraźnego zwycięzcy. Jest szansa, że będziemy mieli większość złożoną z co najmniej trzech partii. Szacuję, że najprawdopodobniej będą to socjaldemokraci, Partia Pracy oraz Porządek i Sprawiedliwość" - powiedział Uspaskich agencji BNS.
Akcja Wyborcza Polaków na Litwie balansuje, wg sondaży exit poll, na granicy 5-procentowego progu wyborczego z wynikiem 4,8 proc.
Zmiana u sterów państwa litewskiego to efekt kryzysu, o możliwości jej nadejścia od dawna już mówiono - tak sondażowe wyniki niedzielnych wyborów na Litwie ocenił prof. Michał Kopczyński, znawca stosunków polsko-litewskich z Instytututu Historii UW.
Jak podkreślił, zmiana rządów nie musi oznaczać zmiany orientacji litewskiej polityki. "Litwa jest przecież w Unii Europejskiej. Zapewne też nadal będzie się starać uzyskać niezależność energetyczną" - powiedział w rozmowie prof. Kopczyński z PAP.
Jego zdaniem skład rządzącej koalicji może ulec zmianie, ale wygląda na to, że partia liberałów będzie w tej koalicji "obrotowym". "Wszystko wskazuje na to, że premier Andrius Kubilius przejdzie do opozycji" - dodał.
"Dziś trudno jeszcze powiedzieć, jak te wybory wpłyną na sytuację Polaków na Litwie. Nadal niewykluczone przecież, że Akcja Wyborcza Polaków na Litwie wejdzie do parlamentu, część mandatów jest tam obsadzanych w ramach wyborów w jednomandatowych okręgach. Możliwe nawet, że AWPL znajdzie się wśród ugrupowań rządzących" - zauważył profesor.
Jak mówił, w polsko-litewskich stosunkach wciąż wiele jest nieufności i wzajemnych przed sobą obaw Polaków i Litwinami. "Litwini boleśnie odczuwają lekceważenie ze strony Polski - kraju dużo większego, który ich zdaniem dawał im odczuć tę różnicę. Trzeba jednak podkreślić i docenić, że to była kampania bez akcentów antypolskich" - zaznaczył ekspert.