Donald Tusk uzależnia losy swojego rządu od głosowania nad aborcją.
11.10.2012 20:49 GOSC.PL
Okazuje się, że jest w Polsce polityk, dla którego kwestia aborcji jest ważniejsza, niż dla Marka Jurka. To Donald Tusk.
Troska o tę sprawę ma dla szefa Platformy Obywatelskiej jednak wektor przeciwny. - Każdy, kto narusza ten kompromis, czy on jest z PiS, z Solidarnej Polski, od Palikota czy z Platformy naraża Polaków na wojnę aborcyjną. To jest dla mnie nie do zaakceptowania w żaden sposób – mówi dziennikarzom. I dodaje: - Wykluczam, aby Platforma przyczyniła się do wywrócenia tego kompromisu. Mówiłem bardzo otwarcie, że ci, którzy mają inne zdanie w tej kwestii, mogą je zademonstrować jutro. Nie trzeba czekać na głosowanie nad ustawą.
W piątek Donald Tusk wygłosi swoje „drugie expose” i poprosi sejm o udzielenie mu wotum zaufania. Jego słowa znaczą ni mniej, ni więcej, tylko to, że głosowanie nad wotum zaufania dla jego rządu będzie dla posłów PO tak naprawdę głosowaniem nad projektem SP. W bezpośrednim głosowaniu nad tą ustawą będzie albo dyscyplina partyjna, albo w inny sposób będzie się zmuszało posłów PO do zagłosowania przeciwko niej. Tak czy owak na listach Platformy dla przeciwników aborcji w przyszłości miejsc nie będzie. Dlatego, jeśli chcą, mogą swoje przejście w polityczny niebyt (lub do innych ugrupowań) przyspieszyć, głosując za nieudzieleniem wotum zaufania własnemu rządowi.
A to oznaczałoby żmudną procedurę poszukiwania nowego premiera. I zapewne nowej koalicji – bo uszczuplona o pro-liferskich rebeliantów PO wspólnie z PSL (też w większości głosującym za życiem) nie miałaby większości. Wówczas PO mogłaby wejść w koalicję ze swoją nieformalną przystawką, Ruchem Palikota i z SLD (o ile starczyłoby ku temu głosów). Albo rozpisać nowe wybory. Podczas nowej kampanii oczyszczona z niepewnych elementów Platforma mogłaby się znów przedstawiać jako anty-PiS, skupiając się głównie na… wojnie aborcyjnej, której rzekomo Donald Tusk się wystrzega. PO mogłoby się przedstawiać nadal jako partia „kompromisu aborcyjnego”, w przeciwieństwie do „oszołomów” z lewa i prawa, które obowiązującą ustawę chcą zmienić.
Są tacy, którzy uważają, że bycie w jednej partii ze zwolennikami aborcji jest nie do pogodzenia z postawą pro-life. Jestem innego zdania – dopóki dana partia daje pełną swobodę wyrażania swoich chrześcijańskich poglądów, mową, pisemnie i podczas sejmowych głosowań. Już zarządzenie dyscypliny partyjnej podczas głosowania nad społecznym projektem zmiany ustawy aborcyjnej w 2011 roku pokazało, że Platforma Obywatelska łamie sumienia swoich posłów. Tym razem robi to ponownie.
Dlatego być może rzeczywiście „aborcyjni rebelianci” powinni skorzystać z możliwości, jaką daje im Donald Tusk – i zagłosować przeciwko votum zaufania dla jego rządu. Prędzej czy później i tak będą postawieni przed wyborem: albo partia, albo sumienie.
Stefan Sękowski