Wystawa "Rosjanie i Niemcy", otwarta w weekend w Berlinie, ukazuje tysiącletnie dzieje kontaktów między obu narodami. Niemiecka prasa krytykuje jednak jej twórców za unikanie trudnych tematów, w tym tragicznych skutków sojuszu Niemiec i Rosji dla Polski.
Wystawa zajmuje całe piętro jednej z najbardziej znanych niemieckich placówek muzealnych - Neues Museum na Wyspie Muzeów w Berlinie - prezentującej cenne zbiory sztuki starożytnej, w tym popiersie egipskiej królowej Nefretete.
Patronat nad wspólnym projektem objęli prezydenci Niemiec i Rosji - Joachim Gauck i Władimir Putin. Wystawa stanowi punkt kulminacyjny obchodzonego uroczyście przez oba kraje Roku Niemiecko-Rosyjskiego.
Ponad 600 eksponatów - dzieła sztuki, dokumenty i przedmioty kultury materialnej - dokumentuje kontakty między Niemcami i Rosjanami, począwszy od średniowiecznej wymiany handlowej między Hanzą a republiką nowogrodzką i księstwem moskiewskim, a skończywszy na czasach współczesnych.
"Historia obu krajów nacechowana jest przede wszystkim wzajemną fascynacją i wzajemną siłą przyciągania" - czytamy w katalogu wystawy.
Autorzy wystawy przedstawiają historyczne postaci w idealistycznym świetle, unikając wszelkich kontrowersyjnych ocen.
Katarzyna II (1762-1796) - "niemiecka księżniczka na carskim tronie" została przedstawiona jako koneserka i kolekcjonerka dzieł sztuki, zajmująca się przede wszystkim skupowaniem cennych obrazów. "To wszystko kochają tylko myszy i ja" - miała przekornie powiedzieć o swoich imponujących zbiorach, obejmujących 2650 obrazów i 38 tys. książek.
Twórcy wystawy chwalą monarchinię jako wielką reformatorkę administracji i społeczeństwa rosyjskiego. "W czasie jej panowania doszło do rozbiorów Polski" - napisano, bez wyjaśnienia, czy caryca miała w tym jakiś udział.
Dużo miejsca poświęcono prusko-rosyjskiemu sojuszowi przeciwko Napoleonowi. Ilustracją współpracy w tym czasie jest przedstawiony na jednym z obrazów uścisk dłoni między pruskim generałem Hansem Yorkiem i rosyjskim dowódcą Iwanem Dybiczem po podpisaniu w grudniu 1812 roku w Taurogach konwencji o neutralności - uważanej za jeden z punktów zwrotnych wojen napoleońskich.
Obszernie przedstawione zostały "służące stabilizacji w Europie" manewry obu armii w 1835 roku w Kaliszu z udziałem 60 tys. żołnierzy. Nie wspomniano jednak, dlaczego żołnierze obu armii ćwiczą na terenach dawnej Polski.
Autorzy wystawy poświęcili wiele miejsca udziałowi niemieckich uczonych i przemysłowców w modernizacji Rosji w XVIII i XIX wieku. Zrezygnowali natomiast całkowicie z prezentacji II wojny światowej. Zamiast działań wojennych widzimy współczesne zdjęcia Kurska, Stalingradu, Leningradu (Petersburga) czy przedpola Berlina.
Niemiecka prasa nie pozostawiła suchej nitki na autorach wystawy. "Tak nie można" - pisze "Suedeutsche Zeitung", nazywając koncepcję wystawy "ślepą uliczką". Autor recenzji dziwi się, jak można było pominąć wspólne działania Niemiec i Rosji przeciwko Polakom i krajom bałtyckim.
"Odpolityczniona, pozbawiona kontekstu, wyprana z kontrowersji. I to ma służyć porozumieniu między narodami?" - czytamy w "Suedeutsche Zeitung".
"Ta wystawa jest zamachem na inteligencję widzów" - ocenia "Berliner Zeitung". Wskazuje na brak odniesień do marksizmu - "bękarta stosunków niemiecko-rosyjskich". Ta wystawa to próba wmówienia nam, że wzajemne zbrodnie są niczym w porównaniu z kilkoma umowami handlowymi, obrazami Katarzyny II i imponującymi wazami. "Tę wystawę należy wyrzucić na śmietnik" - pisze "Berliner Zeitung".
Natomiast "Der Tagesspiegel" uznał za poważny brak umieszczenie w miejscu "nierzucającym się w oczy" tajnego protokołu do umowy Ribbentrop-Mołotow z sierpnia 1939 roku oraz późniejszej o miesiąc, podpisanej przez Ribbentropa i Stalina mapy z zaznaczonymi strefami wpływów hitlerowskich Niemiec i stalinowskiego Związku Radzieckiego. "To przecież kluczowy dokument XX wieku, dokument szaleństwa władzy dwóch dyktatorów" - pisze "Der Tagesspiegel".