Manifestacja pielęgniarek idąca w piątek przez stolicę, dotarła przed kancelarię premiera. Organizatorzy informują, że w manifestacji uczestniczy około 5 tysięcy osób.
Pielęgniarki chcą przekazać do kancelarii petycję ze swymi postulatami, w których m.in. sprzeciwiają się przekształcaniu szpitali w spółki, domagają się wprowadzenia norm zatrudnienia pielęgniarek, podwyżek płac; są też przeciwko wydłużeniu wieku emerytalnego.
Protestujące postawiły dwa białe namioty na jezdni Alej Ujazdowskich. Cała ulica jest wyłączona z ruchu. Przy namiotach są stoliki i krzesła, ustawiono też stojaki z flagami państw UE.
Wcześniej zapowiadano, że przed kancelaria premiera stanie "Europejskie Białe Miasteczko". Zarząd Dróg Miejskich nie wydał jednak zgody na taką formę protestu, więc organizatorzy manifestacji oświadczyli, że stanie, ale "w symbolicznej formie".
Trzeci z namiotów ustawiony jest poza jezdnią, przy ogrodzeniu Łazienek Królewskich. Na ogrodzeniu wywieszono baner ze zdjęciami z "Białego Miasteczka" z 2007 r. i podpisami uczestników tamtej pikiety.
Jesteśmy tu znów, bo przez 5 lat nasze sprawy nie zostały załatwione - podkreślała Jolanta Kwas z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych, otwierając "Europejskie Białe Miasteczko" przed kancelarią premiera.
Kwas wspominała, że była w tym samym miejscu także w czerwcu 2007 r., gdy powstawało "białe miasteczko".
Z kolei Zdzisław Bujas z OZZPiP ocenił, że sytuacja w polskiej służbie zdrowia jest bardzo zła. "Jeśli ktoś ma pieniądze, to się leczy. Jeżeli nie ma - to czeka. Na to nigdy nie damy zgody" - powiedział Bujas.
Przed kancelarią premiera przemawiali też przedstawiciele związków zawodowych - w tym delegaci z zagranicy. "Jesteśmy tu, bo walczymy o to samo i chcemy walczyć razem. Razem tworzymy europejską siatkę przeciwko prywatyzacji szpitali, bo ta sama polityka jest prowadzona w całej Europie" - mówiła przedstawicielka jednego z francuskich związków zawodowych.