Waldemar Pawlak walczy z Jackiem Rostowskim o to, by prawo podatkowe było bardziej sprawiedliwe.
04.10.2012 11:48 GOSC.PL
Donald Tusk podjął się rozsądzenia sporu między ministrami Jackiem Rostowskim a Waldemarem Pawlakiem. Chodzi o propozycję prezesa PSL, by rozszerzyć kategorię przedsiębiorców, którzy mogą odprowadzać podatek VAT metodą kasową. Pawlak chce, by byli do tego zobowiązani po tym, jak otrzymają pieniądze za usługę bądź towar, a nie, jak dziś, po wypisaniu faktury.
Niestety często zdarza się, że kontrahenci spóźniają się z płatnościami. Głównym powodem jest po prostu ludzka nieuczciwość. Istnieje nawet kategoria przedsiębiorców, którzy funkcjonują na zasadzie „towar w kieszeń i chodu, a nuż się uda” – zawierają umowy, odbierają, co ich, zaś sami nie wywiązują się ze swoich zobowiązań. I często się rzeczywiście udaje, bo nie każdemu chce się dochodzić swoich praw przed sądem.
Oni nie mają przez to problemów, za to mają je ci, którzy świadczyli usługę i nie otrzymali pieniędzy (albo otrzymali je późno). Bo podatek i tak trzeba zapłacić. Jeśli nie z pieniędzy należnych od kontrahenta, to z własnej kieszeni. I nie ma przebacz – bo jeśli się spóźnisz, wlepią ci karne odsetki i/lub zaczną ciągać po aresztach jak kryminalistę. Z fiskusem nie ma żartów.
To właśnie chce zmienić Waldemar Pawlak. Po drugiej strony barykady jest minister finansów, Jacek Rostowski. Zdaje sobie sprawę z tego, że proponowana przez ludowców reforma zmniejszyłaby wpływy do budżetu i rozciągnęła w czasie ich spływanie.
Polskie prawo podatkowe ma w sobie coś ze świata wirtualnego. Podatki płaci się z pieniędzy, których się nie otrzymało – z drugiej strony można odliczać VAT za kwoty, których się nie zapłaciło (liczy się data otrzymania faktury). Zasada ta bazuje na naiwnym przekonaniu, że wszyscy ludzie są uczciwi: punktualni, wywiązują się ze swoich zobowiązań i nie oszukują.
Tymczasem tak nie jest. Aniołowie nie potrzebują prawa, potrzebują go ludzie grzeszni. Dlatego dobrze by było, gdyby premier stanął po stronie koalicjanta, nie partyjnego kolegi. Obecna sytuacja jest zwyczajnie niemoralna – jak można domagać się podatku od wartości dodanej, której podatnik nawet nie widział na oczy? Na tym tracą liczni przedsiębiorcy.
To, czy w wyniku uczynienia prawa podatkowego bardziej sprawiedliwym i życiowym ucierpi budżet państwa, nie powinno nas obchodzić. Państwo jest bogate bogactwem swoich obywateli, nie rozdętością budżetu – akurat politycy określający się niegdyś jako „liberałowie” powinni o tym wiedzieć.
Stefan Sękowski