Dziś w Żywcu, w wieku 88 lat, zmarła księżna Maria Krystyna Habsburg. - Bycie książętami wybijano nam z głowy – mówiła. I zamiast chwalić się pochodzeniem i majątkiem - służyła innym
02.10.2012 14:46 GOSC.PL
Kiedy dwa lata temu odwiedziliśmy Ją na zamku w Żywcu, do którego wróciła z emigracji jako 80 latka, wyjaśniała, że mieszka w jego dawnej kręgielni, bo resztę udostępniono muzeum i biurom. W dzieciństwie cały zamek należał do Jej rodziny. A Krystynę nazywano „Krysią zamkową”, bo ze względu na miejsce zamieszkania była odizolowana od kolegów i koleżanek z miasta. Wspominała, że ogromny majątek stracili na początku wojny: - Skonfiskowano nam wszystko do ostatniej łyżki na rzecz Trzeciej Rzeszy i naprawdę nie mieliśmy nic – mówiła. To była taka lekcja pokory narzucona przez historię, ale już wcześniej jako mała dziewczynka, uczyła się dzielić z innymi. Kiedy z bratem Karolem dostawali kieszonkowe, rodzice kazali im część przeznaczać na potrzebujących. I choć wszystko chciała wydać na smakowite żywieckie krówki zarządzała sobie wtedy post.
– Ćwiczono nas w miłosierdziu – podkreślała. - Rodzice wpajali nam przekonanie, że majątek dostali od losu, trzeba się nim dzielić i gdy go stracili, nie rozpaczali. Nie warto z tego powodu płakać, wiem to, bo mam już 86 latek na karku. Do końca pomagała innym. Często spotykała się z dziećmi w przedszkolu jej imienia, założyła fundację wspomagającą niepełnosprawnych.
Kuzynka o. Joachima Badeniego, inteligentna, wykształcona, władająca biegle kilkoma językami, nie założyła rodziny. Chciała służyć w Zakonie Kawalerów Maltańskich, ale nie pozwoliło Jej na to zdrowie. Zawsze podkreślała, że Jej Ojczyzną jest Polska, a rodzice i ona sama są polskimi patriotami. Matka Księżnej - Alicja Ankarcrona pochodziła ze starej szwedzkiej rodziny szlacheckiej i wyznawała luteranizm. Ale kiedy wyszła za Polaka, hrabiego Badeniego, ojca znanego dominikanina, przeszła na katolicyzm. Po jego przedwczesnej śmierci pobrała się z poznanym podczas I wojny Karolem Olbrachtem Habsburgiem, pułkownikiem artylerii armii austriackiej, potomkiem Leopolda II – cesarza Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego. (Podczas II wojny po jego aresztowaniu w raporcie gestapo napisano: „Co uczynił Karol Olbracht dla niemieckości w Polsce? Nic nie uczynił”). Jego przodek, arcyksiążę Albrecht Fryderyk Habsburg, w odziedziczonych dobrach żywieckich założył w 1856 r. słynny browar. Wszystko przekazał w spadku dziadkowi księżnej, Karolowi Stefanowi. To on z wyboru związał się z polską tradycją. Podczas okupacji rodzice nie podpisali volkslisty. Ojca, Austriaka, który uważał się za wiernego obywatela II Rzeczpospolitej, Niemcy na dwa lata bez wyroku zamknęli w pojedynczej celi w więzieniu w Cieszynie. W każdej chwili mógł zostać rozstrzelany. Matka, Szwedka, działała w konspiracji. Prowadziła nasłuch obcych radiostacji dla ZWZ. Po wojnie dostała Krzyż Walecznych i odznakę Armii Krajowej. Wyjechali z Polski w 1951 z tekturowymi walizkami na pogrzeb ojca i emigrację do Szwecji.
„Krysia zamkowa” wróciła do swoich włości na starość. – Jestem szczęśliwa, że doczekałam wolności i nic nie splamiło honoru polskich Habsburgów – powiedziała nam. Rozwodziła się też nad urodą polskiej ziemi: - Wszyscy chwalą zagranicę, a ja mówię: Patrzcie się, mamy wszystko. Tam daleko Tatry, Giewont, potem Babia Góra. Cała piękna Polska!
Może teraz z wysokości podziwia Ojczyznę – miejsce, które tak bardzo ukochała.
Barbara Gruszka-Zych