Prezydent Bronisław Komorowski wyleciał w czwartek popołudniu (czasu lokalnego) z Nowego Jorku, gdzie przebywał w związku z 67. sesją Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Polska delegacja w obie strony leciała samolotem rejsowym.
Pierwotnie prezydent miał wylecieć do Polski później. Ale w związku z kilkugodzinnym opóźnieniem wieczornego lotu, zmieniono plany.
"To jest źródło doświadczeń bardzo przedziwnych" - mówił Komorowski o podróży samolotem rejsowym we wcześniejszej rozmowie z dziennikarzami. Zwrócił uwagę m.in. na fakt, że samolotem rejsowym może być odwołany.
Jak zaznaczył, "leci się ze wszystkimi pasażerami, a ministrowie (Kancelarii Prezydenta) są poprzetykani pasażerami, bardzo miłymi, ale postronnymi". Ponadto - jak dodał - "lecąc wiele godzin, chciałoby się w tym czasie pracować", a "nie ma stolika, przy którym można by było coś napisać czy przeczytać".
"Pani rzecznik prasowa gdzieś kuca, żeby porozmawiać o tym, co będzie przedmiotem naszych wypowiedzi. Ja chodzę, przesiadając się od jednego do drugiego ministra, bo nie ma możliwości porozmawiania we trzech, czy tłumaczka, która by usłyszeć to, co będzie przedmiotem jej tłumaczenia siedzi między rzędami, na podłodze, bo inaczej się nie da" - opisywał prezydent niedogodności lotu samolotem rejsowym.
Według Komorowskiego, można by spróbować umówić się z wszystkimi siłami politycznymi, by problem samolotów dla najważniejszych osób w państwie, które - jak mówił - "nie są fanaberią, tylko koniecznością z punktu widzenia pracy rządu, prezydenta, marszałków Sejmu i Senatu, rozwiązać, kiedy jeszcze jesteśmy dosyć daleko od czasu gorączki wyborczej". "To jest kwestia także powagi państwa polskiego" - uważa prezydent.
W locie rejsowym znaczna część delegacji - ministrowie, doradcy - zajmuje przedział business, choć niektórzy siedzą w przedziale ekonomicznym, w tym tłumacze, pracownicy Kancelarii Prezydenta czy oficerowie Biura Ochrony Rządu. Nie zawsze siedzą blisko siebie, co utrudnia rozmowy i przygotowania do wizyty.
Obecność Komorowskiego na pokładzie samolotu rejsowego do Nowego Jorku wywołała niemałe zdziwienie pasażerów, gdy prezydent przywitał się z nimi. "To był pan prezydent? A leci z żoną?" - dopytywali. Amerykanin z Filadelfii chciał wiedzieć, kto się przywitał. Z lekkim niedowierzaniem przyjął odpowiedź, że to polski prezydent.