Jedynym moim błędem było to, że uwierzyłam w słowa, że przekopywano teren katastrofy w Smoleńsku - powiedziała w czwartek marszałek Sejmu Ewa Kopacz. Zaznaczyła, że była w Moskwie, a nie w Smoleńsku, ale nie miała powodów, by nie ufać tym słowom.
"Jeśli komukolwiek z powodu mojej niezręczności czy jakiegokolwiek uchybienia stała się krzywda, przepraszam" - powiedziała Kopacz. W ten sposób odpowiedziała na pytanie, czy - podobnie jak premier Donald Tusk - nie powinna przeprosić rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej.
Kopacz zorganizowała konferencję prasową po zakończeniu sejmowej debaty nad informacją ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego na temat działań po katastrofie smoleńskiej. O informację ministra sprawiedliwości w Sejmie wystąpił klub PiS w związku z informacjami Naczelnej Prokuratury Wojskowej o zamianie ciała Anny Walentynowicz z ciałem innej z ofiar katastrofy smoleńskiej.
Marszałek, rozpoczynając konferencję, zaznaczyła, że nie walczy o swoją pozycję polityczną, ale o swój honor. "Zapraszam na szczerą rozmowę" - powiedziała.
Marszałek - która gdy doszło do katastrofy była ministrem zdrowia - zaznaczyła, że do Moskwy systematycznie przywożono w workach szczątki ludzkie ze Smoleńska. "Na pytanie, co tam jest i skąd to jest, odpowiedziano mi, że przekopują teren katastrofy i przywożą szczątki, które wykopują, nie miałam powodów nie ufać, bo nie było mnie w Smoleńsku" - powiedziała.
"Jedynym moim błędem było to, że uwierzyłam w te słowa: +przekopywano i przywożono+. Ale powód, dla którego uwierzyłam, to były te szczątki, które przywożono, ubrudzone w ziemi, rozkawałkowane" - powiedziała Kopacz. Zaznaczyła, że nie należy do ludzi, którzy są zbyt "podejrzliwi i nieufni".
"Nie sądziłam nawet, że wtedy powinnam co? Polecieć, wysłać kogoś do Smoleńska, sprawdzić czy oni tam przekopują?" - pytała. "Przyjęłam wtedy to za dobrą monetę i jeśli dziś mogę pochylić głowę i powiedzieć: zbyt łatwo uwierzyłam - uwierzyłam, bo nie miałam powodów, dla których miałam nagle stać się bardziej podejrzliwa, widziałam te szczątki, te worki, one były rzeczywiście takie, jakie można było zebrać czy wykopać z ziemi, bo byłe ubrudzone w ziemi" - mówiła Kopacz.
Marszałek dodała, że każdy z nas popełnia błędy. Zwróciła jednak uwagę, że w Moskwie miała opiekować się rodzinami, "bo do tego tam była przypisana i tam pojechała". Kopacz powiedziała, że starała się zrobić tyle, ile była w stanie oraz jakie były oczekiwania rodzin.
Marszałek podkreśliła, że 75 z 96 ofiar katastrofy smoleńskiej zostało rozpoznanych przez identyfikację przez osoby najbliższe; 21 zostało rozpoznanych przez badania genetyczne.
Kopacz zwróciła uwagę, że niekiedy rodziny rozpoznawały bliskich po szczegółach, takich jak blizna po operacji czy tatuaż, dlatego najbardziej wiarygodną identyfikacją była identyfikacja przez najbliższych. "To nie było proste, to nie były ciała ludzi, którzy umierają w łóżku (...), to były ciała uszkodzone w wyniku katastrofy samolotowej" - zaznaczyła. "Mimo że było ciężko, to 96 ciał zostało rozpoznanych" - dodała.
Marszałek Sejmu tłumaczyła, że według polskiego prawa, gdy dojdzie do nieszczęśliwego wypadku, drogowego, czy śmierci nienaturalnej, zawsze decyzją prokuratora jest wykonywanie sekcji po to, by ustalić przyczynę zgonu.
"Dlaczego musiały być wykonane sekcje w Rosji? Aby przewieźć ciało przez granicę, nie tylko z Rosji, a z każdego innego kraju, musi być tzw. karta zgonu, w której musi być napisana przyczyna (śmierci), aby była przyczyna, musi być wykonana sekcja" - powiedziała.
Podczas konferencji pojawił się wątek zmian w stenogramach z posiedzenia Sejmu, które odbyło się 29 kwietnia 2010 r. Niektóre media informowały, że stenogram z wystąpienia Kopacz został zmieniony. Chodzi o fragment dotyczący przekopywania ziemi w Smoleńsku.
Marszałek Sejmu zaznaczyła, że poprosiła szefa Kancelarii Sejmu o informację, czy była jakakolwiek interwencja, czy ktoś prosił o to, by inna wersja jej wystąpienia pojawiła się w stenogramie. Doradczyni marszałek Sejmu Ewy Kopacz Iwona Sulik odczytała fragment odpowiedzi szefa Kancelarii: "Pani Ewa Kopacz, ani jako poseł, ani jako minister zdrowia, ani jako marszałek Sejmu nigdy nie ingerowała w treść swoich wystąpień, nie przedkładała też nigdy autoryzacji".
Sulik poinformowała też, że marszałek Sejmu zwróciła się do szefa Kancelarii, by w zapisie stenograficznym pojawiło się dokładne brzmienie jej wypowiedzi.