Dwóm kobietom przeszczepiono macice ich matek. Co dalej? - In vitro.
Wielki sukces. W Szwecji przeszczepiono dwóm córkom macice ich matek. Jedna z nich, Sara Ottoson, urodziła się bez tego organu, druga straciła go w wyniku choroby nowotworowej. Dzięki zabiegowi kobiety będą miały możliwość posiadania potomstwa. Fantastycznie. Tyle że o zapłodnienie będą się starać metodą in vitro – już przed operacją rozpoczęły zabiegi związane z tą procedurą. I tu pojawia się problem. Za wielkim pragnieniem kobiet, wielkodusznością ich matek i przełomową operacją stoi śmierć dzieci, które nie przeżyją zabiegu.
Idea przeszczepów ratujących życie jest szczytna i bez wątpienia dzięki nim wielu ludzi uniknęło śmierci. W przypadku przeszczepu macicy nie można jednak mówić o ratowaniu życia czy zdrowia. Wręcz przeciwnie. Jeśli kobietom, które dostały te organy od swoich matek, uda się w ogóle zajść w ciążę, nowe życie będzie okupione śmiercią innych. Zabieg sztucznego zapłodnienia ma bowiem zostać wykonany z użyciem zamrożonych wcześniej dzieci w fazie embrionalnej.
Medycyna jest coraz częściej odpowiedzią na zachcianki ludzi, które same w sobie bywają niegroźne. Jeśli jednak wiążą się z poświęcaniem jednych istnień dla powołania do życia innych, stają się niebezpieczne. Pragnienie posiadania potomstwa, związane z jednoczesnym zabijaniem dziecięcych zarodków, nie może być pochwalane.
Istotnym aspektem sprawy jest postawa matek, które oddając swoim córkom macicę, jednocześnie ubezpładniają się. Eva Ottoson, matka Sary, ma 56 lat i w wywiadzie dla telewizji BBC, z 2011 roku, stwierdza: „Macica to taki sam organ jak nerka czy cokolwiek innego. Ona (córka) go potrzebuje, ja go mam. Już go nie potrzebuję”. Mówi też, że nie widzi żadnych etycznych problemów związanych z przeszczepem. Nie można jednak na własne życzenie pozbawić się organu, dzięki któremu możliwe jest poczęcie dziecka. Nawet w obliczu pomocy córce, i nawet wiedząc, że na kolejne dzieci już się nie zdecyduje. Taki proceder jest niczym innym jak zapewnieniem sobie dożywotnej antykoncepcji. Czy rzeczywiście nie widać tutaj problemu etycznego?
Mats Braennstroem, położnik i ginekolog, szef zespołu badawczego, który przeprowadził zabiegi, cytowany przez „Irish Examiner” mówi, że macice zostaną usunięte, gdy każda z kobiet urodzi „co najwyżej dwoje dzieci”. Jest to związane z koniecznością, tak jak przy każdym przeszczepie, przyjmowania mnóstwa leków, które będą zapobiegały odrzuceniu organu. Po wykonaniu „zadania” macica przestanie być potrzebna, więc jej podtrzymywanie w organizmie kobiety stanowiłoby zbyt duże ryzyko dla jej zdrowia.
Rozwijająca się medycyna powinna stale zadawać sobie pytanie czy to, co robi jest jeszcze służbą i pomocą, czy też przemysłem eksperymentującym na tych, którzy sami obronić się nie mogą. I wszystko pod przykrywką powoływania na świat nowych istnień.
Magdalena Markowicz