Łyk świeżej wody – tak Libańczycy określili wizytę Benedykta XVI w ich kraju. Papież wezwał chrześcijan do pozostania na Bliskim Wschodzie. Do tego apelu dołączyli się tutejsi… muzułmanie. Czy to początek wiosny w tym regionie?
Wstrzymaliśmy oddech, kiedy samolot z papieżem na pokładzie przyleciał na lotnisko im. Rafiqa Haririego w Bejrucie. Lądowaniu w skupieniu przyglądali się maronicki prezydent Libanu gen. Michel Sulaiman, muzułmański sunnita premier Nażib Mikati i przewodniczący parlamentu Nabih Berri – szyita (władza w Libanie jest podzielona równo między wyznawców Chrystusa i Allaha), przedstawiciele 18 chrześcijańskich Kościołów oraz świata islamu. Już sam ich widok obok siebie napawał nadzieją. To fenomen na skalę światową. Gdy biała sylwetka pielgrzyma pokoju (tak określiły libańskie media papieża, a i on sam użył tych słów) pojawiła się w drzwiach, wyczekujące tłumy zerwały się do owacji. Z miejsc poderwali się nawet dziennikarze libańscy w biurze prasowym. Na cześć Benedykta XVI oddano 21 strzałów armatnich.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Joanna Bątkiewicz-Brożek