Libijczycy próbowali ratować amerykańskiego ambasadora, który uległ zaczadzeniu podczas ataku na konsulat USA w Bengazi w ubiegłym tygodniu - wynika z ujawnionego w poniedziałek filmu i relacji świadków. W ataku zginęło w sumie czterech dyplomatów USA.
Associated Press podaje, że na filmie widać, jak Libijczycy próbują cucić ambasadora Chrisa Stevensa w jednym z pomieszczeń konsulatu wznosząc okrzyki "On żyje!", "Bóg jest wielki!", a następnie szybko go wynoszą i torują sobie drogę, by odwieźć go do szpitala prywatnym samochodem, bowiem nie było w pobliżu karetki pogotowia ani straży pożarnej.
AP pisze, że według autora nagrania i innych świadków obecnych na miejscu tłum nie wiedział, że nieprzytomny, ale wciąż żywy mężczyzna jest ambasadorem USA; ludzie wiedzieli jedynie, że to cudzoziemiec.
Nie ma jasności, jak doszło do tego, że Stevens znalazł się sam w zamkniętym na klucz pomieszczeniu konsulatu, oddzielony od reszty pracowników, ok. 30 Amerykanów, którzy byli ewakuowani z budynku atakowanego przez agresywny i uzbrojony tłum. Podczas ataku w konsulacie wybuchł pożar; ostatecznie ambasador zmarł z powodu zatrucia dymem krótko po tym, jak został odnaleziony. 90-minutowa reanimacja w szpitalu się nie powiodła.
Wciąż nie jest też jasne, czy śmierć ambasadora i pozostałych dyplomatów była przypadkowa, czy też byli oni celem ataku zbrojnych bojówek. Według amerykańskiej ambasador przy ONZ Susan Rice, wydarzenia, jakie rozegrały się w ubiegły wtorek w konsulacie w Bengazi były spontaniczną reakcją na wcześniejsze demonstracje w Egipcie przeciwko antyislamskiemu filmowi o proroku Mahomecie, jaki został umieszczony w internetowym serwisie YouTube.
"Uważamy, że ludzie (demonstrujący) w Bengazi przyszli pod nasz konsulat, aby naśladować to, co działo się w Kairze. Gdy już trwało, zostało niejako przechwycone przez grupki ekstremistów, którzy przyszli z cięższą bronią" - powiedziała Rice.
Wypowiedź Rice stoi w sprzeczności z deklaracją prezydenta Libii Muhammada al-Magariafa, który powiedział w niedzielę, że atak był zaplanowany przez islamskich ekstremistów.
"To było z góry zaplanowane (...) przez cudzoziemców, którzy specjalnie przyjechali do Libii kilka miesięcy temu i od początku przygotowywali ten przestępczy czyn. Nie mamy wątpliwości, że to zostało popełnione z premedytacją" - powiedział libijski prezydent.
Stacja CNN podała, że na trzy dni przed atakiem na amerykańskie przedstawicielstwo dyplomatyczne w Bengazi funkcjonariusze libijskich służb bezpieczeństwa ostrzegali dyplomatów USA przed zagrożeniem ze strony działających w okolicy uzbrojonych grup dżihadystów.