„Chrońcie naszą wolność praktykowania religii i zostawcie nas w spokoju” – to, zdaniem nowojorskiego metropolity kard. Timothy’ego Dolana, główne przesłanie, jakie mają dla amerykańskiego rządu ludzie wiary.
Duchowny w przemówieniu wygłoszonym w waszyngtońskiej siedzibie Stowarzyszenia im. abp. Johna Carrolla mówił o obronie wolności religijnej i licznych jej zagrożeniach, jakie płyną bądź ze strony sekularystów, bądź wtrącającej się w sprawy wiary administracji Baracka Obamy. Powtórzył, że wśród różnych zasłużonych dla Ameryki organizacji broniących praw człowieka i inspirowanych religią na pierwsze miejsce wysuwa się ruch obrony życia, który walczy na rzecz obrony praw obywatelskich.
Metropolita wyjaśnił, że jednym z zagrożeń dla wolności religii są sekularyści, którzy „będą tolerowali religię pod warunkiem, jeśli będzie ona ekscentrycznym prywatnym hobby przesądnych, nieoświeconych ludzie, ograniczonym do jednej godziny w niedzielę, bez żadnego głosu na arenie publicznej”.
Innym zagrożeniem, jest, jak podkreślał mówca, bezpośrednia ingerencja rządu, chcącego definiować posługę, przesłanie i treść misji Kościoła. Wytłumaczył, że na tym właśnie polega oburzenie środowisk różnych wyznań i religii wobec forsownej przez rząd reformy zdrowotnej. „Nie chodzi o pokrywanie kosztów chemicznej antykoncepcji ani wywołujących aborcję środków - wbrew temu, co jak mantra powtarzają z uporem maniaka nasi przeciwnicy” – podkreślał purpurat, zwracając uwagę jeszcze raz, że tupet rządu federalnego polega na uzurpowaniu sobie prawa do określania kształtu funkcjonowania i misji Kościoła.
Przewodniczący amerykańskiego episkopatu na zakończenie cytował XIX-wiecznego myśliciela francuskiego Alexisa de Tocqueville'a, który pisał, że „despotyzm może się obejść bez religii, lecz wolność nie”, a w swym kluczowym dziele „O demokracji w Ameryce” zauważał, że „religia jest o wiele bardziej potrzebna w państwach demokratycznych niż w jakichkolwiek innych”.