Dwie osoby, które zginęły w wypadku polskiego autokaru pod Miluzą to obywatele polscy, kolejnych 11 osób jest w stanie ciężkim, niektórym z nich grozi utrata życia - to najnowszy bilans wtorkowej tragedii podany przez rzecznika MSZ Marcina Bosackiego.
W wypadku polskiego autokaru, do którego doszło we wtorek rano pod Miluzą (Mulhouse) na wschodzie Francji, zginęły dwie osoby, obywatele polscy. Do szpitali trafiły 32 osoby; stan 11 z nich jest ciężki - poinformował rzecznik MSZ Marcin Bosacki.
Polska ambasada w Paryżu przejęła prowadzenie infolinii dla rodzin i bliskich osób poszkodowanych w wypadku. Podajemy nowy francuski numer infolinii: 0033-680-580-220.
W sprawach związanych z organizacją powrotu do kraju poszkodowanych można się również kontaktować bezpośrednio z firmą Sindbad: Infolinia Sindbad: 77 4434444.
"Prosimy bliskich osób, które mogły być w tym autokarze, o telefony" - zaapelował rzecznik Bosacki.
Po podniesieniu autokaru nie znaleziono już żadnej ofiary - podały francuskie lokalne media. Wcześniej po południu prefektura Górnego Renu informowała, że zaraz po wypadku po przeanalizowaniu listy pasażerów, którzy powinni być w autokarze okazało się, iż brakuje pięciu z 68 pasażerów.
Przypuszcza się, że może chodzić o pięć osób z ukraińskim obywatelstwem, które nie posiadały odpowiednich dokumentów i opuściły miejsce wypadku jeszcze przed przybyciem służb ratunkowych. "Inna możliwość jest taka, że lista zawierała błędy" - wyjaśnił prefekt Górnego Renu Alain Perret.
Kilkanaście osób ciężko rannych przejdzie w najbliższych godzinach operacje w szpitalach we wschodniej Francji - poinformowała prasa lokalna, cytując obecnego na miejscu lekarza z jednostki strażackiej. Ciężko ranni mają przede wszystkim "poważne złamania i urazy wewnętrzne" - powiedział prasie obecny na miejscu Francis Levy, główny lekarz jednostki strażackiej departamentu Górny Ren.
"Trzydzieści kilka osób to są osoby, którym albo nic się nie stało, albo odniosły drobne obrażenia, jak skaleczenia, siniaki, (...) które nie wymagają dłuższego pobytu w szpitalu niż godzina lub dwie. Z tych osób wszystkie chcą kontynuować podróż" - poinformował Bosacki podczas spotkania z dziennikarzami.
Poza Polakami w autokarze była piątka Ukraińców oraz dwójka Francuzów. Wśród ciężko rannych jest jeden obywatel Ukrainy.
Autokar, mogący zabrać tych, którzy wyszli z wypadku bez szwanku, jest już na miejscu. Czeka jednak jeszcze na lekko poturbowanych opatrywanych w ambulatoriach.
Po południu miejsce wypadku oglądał francuski minister transportu Frederic Cuvillier wraz z ambasadorem RP Tomaszem Orłowskim. Przewidziano spotkanie polskiego ambasadora z mniej poszkodowanymi w wypadku pasażerami, którzy przebywają w sali sportowej w Sausheim w pobliżu Miluzy.
Kierowca autokaru stanie w środę przed francuskim sądem pod zarzutem nieumyślnego spowodowania śmierci - poinformował PAP ambasador Orłowski. Powiedział, że francuskie organy śledcze przesłuchały już Polaka. Wcześniej zbadano go alkomatem, który nie wykazał obecności alkoholu w wydychanym powietrzu.
Ok. godz. 8-piętrowy pojazd wynajęty przez Prywatne Biuro Podróży Sindbad z Opola jadący ze Słubic do francuskiej Nicei, z 68 osobami, zjechał ze swojego pasa na autostradzie A36 w Alzacji i z niewyjaśnionych powodów wywrócił się.
"Najprawdopodobniej kierowca przegapił zjazd i w ostatniej chwili chciał skręcić, dlatego autokar się przewrócił na prawy bok" - powiedziała w rozmowie z telewizją TVN24 jedna z pasażerek.
Jak podała lokalna prefektura, cytowana przez radio France Info, wiele wskazuje na to, że polski kierowca nagle zahamował przy zjeździe z autostrady, przez co prawdopodobnie rozpędzony pojazd utracił równowagę i w efekcie wywrócił się na pobocze autostrady. Prefektura zaznacza jednak, że jest to hipoteza, która wymaga potwierdzenia.
Sindbad poinformował w komunikacie, że właścicielem autokaru jest firma Albatros z Przemyśla. "Autokar miał wszelkie wymagane badania techniczne" - dodano.
Jak powiedział rzecznik Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego Alvin Gajadhur, "w ciągu ostatnich dwóch lat autobusy przewoźnika Albatros z Przemyśla były sprawdzane podczas kontroli drogowych 15 razy; w tym czasie nie stwierdzono w kontrolowanych pojazdach żadnych naruszeń przepisów".
Świadkowie twierdzą, że akcja ratunkowa przebiegała w sprawny sposób. "W ciągu od 3 do 7 minut pojawiły się karetki, helikopter, straż pożarna" - relacjonowała rozmówczyni TVN24.
Na miejsce zdarzenia wysłano nadzwyczajne środki ratunkowe - około 150 strażaków z pięćdziesięcioma pojazdami oraz pięć śmigłowców, które ewakuowały rannych do kilku okolicznych szpitali - w Miluzie, Colmar i Strasburgu, jak również do szwajcarskiej Bazylei. W akcji brało udział także około stu żandarmów i ratowników pogotowia.
Lokalna prefektura uruchomiła specjalny numer telefonu, pod którym we Francji można uzyskać więcej informacji na temat wypadku. Podajemy numer telefonu: +33 389 24 90 25.
Firma HDI Asekuracja - ubezpieczyciel posiadacza autokaru - poinformowała, że wszyscy pasażerowie są objęci ubezpieczeniem od następstw nieszczęśliwych wypadków. "W związku z tragedią uruchomiliśmy dla poszkodowanych i ich rodzin specjalne numery telefonów: 22 522-29-00 lub 22 232-29-00" - poinformował ubezpieczyciel w komunikacie.
Jak zapewniła HDI Asekuracja, przez najbliższe dni 24 godziny na dobę będą dyżurowali pod tymi numerami specjaliści, którzy będą udzielali poszkodowanym i ich rodzinom wszelkich informacji na temat możliwych form pomocy i wskazówek, jak dalej postępować w tej sytuacji.
"W miarę potrzeby będziemy organizować np. powrót poszkodowanych do Polski, a najbliższym członkom rodzin osób najciężej poszkodowanych - przejazd do Francji" - dodał ubezpieczyciel.
We wtorek po południu minister transportu, budownictwa i gospodarki morskiej Sławomir Nowak rozmawiał telefonicznie z francuskim ministrem transportu Frederikiem Cuvillierem, który złożył kondolencje w imieniu własnym i prezydenta Francji Francois Hollande'a, a także poinformował o przebiegu i skali akcji ratunkowej i o stanie zdrowia rannych. Nowak podziękował za sprawną akcję ratunkową i opiekę nad poszkodowanymi.
Jest to kolejny duży wypadek polskiego autokaru we Francji po tragedii, do której doszło w lipcu 2007 roku w Alpach w pobliżu Grenoble. Polski autobus uderzył wtedy na zakręcie w barierkę i stoczył się kilkadziesiąt metrów w dolinę rzeki. Podróżowało nim po europejskich sanktuariach maryjnych 50 osób, w tym 47 pielgrzymów, dwóch kierowców i pilotka. Zginęło 26 osób, 24 zostały ranne.