Dom Boży powinien być miejscem ucieczki dla każdego.
To jeszcze wakacyjne wspomnienie. Przejeżdżałem gdzieś tam. Kościół na łuku drogi, widać szeroko otwarte drzwi. Zatrzymałem samochód, wszedłem. Proboszcz wychodził z zakrystii. Przywitaliśmy się. Co słychać? No i krótkie, standardowe relacje. Zapytałem: A kościół u ciebie zawsze otwarty? „Zawsze” – odparł, jakby trochę zdziwiony moim pytaniem. „U ciebie też zawsze otwarty”. To prawda, ale tutaj więcej ciekawego i zabytkowego wyposażenia do wzięcia. „Na kradzież z zamówienia nie ma kłódki, a kościół ma zapraszać i czekać na parafian”. Weszliśmy do wnętrza. Kościół nieduży, ale architektura stwarza poczucie ogromnej i otwartej przestrzeni. Słoneczne światło przefiltrowane przez witraże porządkowało tę przestrzeń spokojnymi, kolorowymi pasmami. Kadzidła to tu często używają (i to w dobrym gatunku), bo wszystko przesiąknięte orientalnym zapachem. Zdawało się, że uroczysta liturgia skończyła się przed godziną. Gdzieś tam przeleciał mały ptaszek, usiadł świętemu na palcu wskazującym niebo. A poza tym cisza. Ale nie pusta cisza jako brak dźwięków. To była cisza otulająca człowieka spokojem i poczuciem Obecności. No tak, wieczna lampka o tym przypominała. Ale też czuło się obecność tych, którzy to wnętrze w niedzielę wypełnili. W tę niedzielę i od kilkuset lat. Bo to kościół ze starą metryką. Po godzinie spędzonej za kierownicą wystarczyło kilka minut. Wystarczyło, by po nerwowym pośpiechu na zatłoczonej szaleńcami drodze uciszyć myśli, emocje... „Wiesz – proboszcz szeptem zaczął opowieść – tydzień temu przez przypadek zobaczyłem z okna, jak pod kościół rowerem przyjechała kobieta. Gorliwa parafianka, żona, matka. Zajechała jak wariatka, mało o bramkę się nie rozwaliła. Policzki mokre od łez. Rower rzuciła na stojak. Wpadła do kościoła. Podszedłem do monitora – wiesz, że mam podgląd. Uklękła, oparła się ramionami, twarzą, całą sobą o ławkę. Widać było, że płacze. Trochę głupio mi się zrobiło, że patrzę. Po godzinie wyszła z kościoła spokojna, podniosła rower, odjechała. W niedzielę spotkaliśmy się w bramie. Dziękowała mi, że kościół u nas otwarty. Ja nie wiem, o co chodziło. Ona nie wie, że ją wtedy widziałem”. A nie wystarczą otwarte drzwi, a wewnątrz zamknięta krata? „Myślałem o tym. Ale pomyśl. Przyjechałeś do burmistrza, nawet do sekretariatu cię nie wpuścili, tylko jakiś referent odebrał papiery na korytarzu. Jak byś się czuł?”. Jasne, odpowiedziałem. Zabezpieczyć, ubezpieczyć, nawet dyżury parafian zorganizować. A dom Boży powinien być miejscem ucieczki dla każdego.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Ks. Tomasz Horak