PiS złożyło w czwartek zawiadomienie do prokuratora generalnego w sprawie możliwości popełnienia przestępstwa przez premiera Donalda Tuska w związku z Amber Gold. "To kolejny absurdalny pomysł PiS" - mówi PAP rzecznik rządu Paweł Graś.
"Wygląda na to, że składanie doniesień do prokuratury, to ostatnio ulubione zajęcie tego ugrupowania" - powiedział PAP rzecznik rządu. Jak ocenił, PiS próbuje nieudolnie przekonać Polaków, że to premier, a nie Marcin P., jest głównym podmiotem sprawy Amber Gold.
"Widać wyraźnie, że PiS-u nie interesuje wyjaśnienie okoliczności związanych z funkcjonowaniem Amber Gold, ale personalny, brutalny atak na premiera i wyłącznie w takich kategoriach należy patrzeć na ten pomysł i towarzyszące mu wypowiedzi aktywistów PiS" - ocenił Graś.
Politycy PiS zarzucają premierowi niedopełnienie obowiązków i ujawnienie informacji niejawnych w związku ze sprawą spółki Amber Gold. Szef klubu PiS Mariusz Błaszczak poinformował, że zawiadomienie oparte jest m.in. na słowach premiera Donalda Tuska z konferencji prasowej 14 sierpnia, a także z ubiegłotygodniowej debaty w Sejmie.
W sierpniu Tusk powiedział, że nie "uzyskał ze strony służb państwowych żadnych informacji, których celem było ostrzeżenie jego syna". "Sugestia, że mogłem mieć tajne informacje i uprzedzałem syna, jest, delikatnie mówiąc, niemądra, a nawet nieprzyzwoita" - zaznaczył Tusk. "W czasie, o którym rozmawiamy, a więc późną wiosną, wczesnym latem, żadna z informacji, jakie otrzymywałem, nie wykraczała poza to, o czym media informowały dość szeroko" - mówił szef rządu.
Zdaniem Błaszczaka wypowiedzi szefa rządu na temat Amber Gold świadczą o tym, że "plącze się w zeznaniach". Szef klubu Prawa i Sprawiedliwości przypomniał m.in. informację, którą podczas ubiegłotygodniowej debaty przekazał posłom szef MSW Jacek Cichocki. Chodziło o niejawny materiał informacyjny dotyczący działalności spółki, który ABW przekazała 24 maja 2012 r. do najważniejszych osób w kraju, w tym też do premiera.
Zwrócił jednocześnie uwagę, że wcześniej - 15 maja 2012 r. - o nieprawidłowościach dotyczących Amber Gold ABW powiadomił bank BGŻ, sygnalizując, że wynajęte w nim przez spółkę Marcina P. skrytki, w których gromadzone miało być złoto jego klientów, są puste. Poseł PiS Andrzej Duda przytoczył ponadto fragment z wystąpienia sejmowego premiera, w którym mówił on, że notatka ABW była "związana bezpośrednio z informacją z BGŻ".
"Pan premier wcześniej, 14 sierpnia mówił na konferencji, że wiedza, jaką wtedy posiadał, nie przekraczała wiedzy powszechnie dostępnej w mediach. Chciałbym więc w takim razie, żeby pan premier wykazał, że takie informacje w mediach się pojawiały, że Amber Gold po prostu tego złota nie ma" - zaznaczył Duda.
Zdaniem Błaszczaka, jeśli informacje, którymi dysponował Tusk, były rzeczywiście szersze niż tylko to, co ukazywało się wówczas w prasie, to oznacza, że premier mógł nie dopełnić swych obowiązków. "Powinien reagować jako szef rządu, jako urzędnik, który nadzoruje służby specjalne, jako przełożony ministra finansów, któremu podlegają urzędy skarbowe. Ta reakcja była w naszym przekonaniu niezbędna do tego, żeby oszust z Amber Gold nie naciągnął kolejnych tysięcy obywateli" - powiedział szef klubu PiS.
Drugi z zarzutów - ujawnienia informacji niejawnych - dotyczy m.in. słów syna premiera, Michała Tuska. "W jednym z wywiadów stwierdził on, że po rozmowie z ojcem rozluźnił kontakty z OLT Express (liniami lotniczymi powiązanymi z Amber Gold - PAP). Tymczasem inni politycy PO, w tym prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, te kontakty zacieśniali (...) A więc pytanie samo się ciśnie (...): dlaczego na podstawie tych informacji, jego syn rozluźnił relacje z OLT, natomiast prezydent Adamowicz nie rozluźniał, przecież też prasę czyta?" - pytał Błaszczak.
Duda zastanawiał się, czy nie było jednak tak, że "premier ostrzegł syna, mimo wszystko ujawniając informacje niejawne". "Pytanie to jest zasadne, to wymaga sprawdzenia, czy pan premier Donald Tusk ujawnił synowi takie informacje, które mogłyby wynikać z notatki ABW, a nie były informacjami publicznie dostępnymi. My mamy co do tego wątpliwości" - podkreślił poseł PiS.
Rzecznik Prokuratury Generalnej Mateusz Martyniuk powiedział w czwartek PAP, że zawiadomienie to - o ile wpłynęło już do PG - w najbliższym czasie zostanie poddane wstępnej analizie w departamencie ds. postępowań przygotowawczych. "Po tej analizie zapadnie decyzja, której jednostce prokuratury powierzyć przeprowadzenie postępowania w tej sprawie" - dodał.
Amber Gold to firma inwestująca w złoto i inne kruszce, działająca od 2009 r. Klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji - przekraczającym nawet 10 proc. w skali roku, które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych.