Pełen uroku spektakl „La Boheme” nawiązuje do tradycji muzycznych wieczorów, skupiających na scenie aktorów, których kunszt wokalny i nieprzeciętna osobowość pozwalały tworzyć muzyczne arcydzieła.
Wystarczy wspomnieć recitale Wojciecha Młynarskiego, monodramy Oleny Leonenko, Krystyny Tkacz, Katarzyny Groniec. I tym razem, jakkolwiek mamy do czynienia z tak zwaną składanką, jest podobnie. Scenariusz powstał na kanwie piosenki francuskiej, więc najważniejszą bodaj częścią przedstawienia jest Paryż. A skoro piosenka francuska, to samo życie i... sama poezja. Z pozoru znane nam wszystkim kompozycje Charlesa Aznavoura, Jacquesa Brela, Edith Piaf, urzekające melancholią melodie, przesycone erotyką wyznania, w przytulnej kafejce dla stałych bywalców stają się pretekstem do osobistych zwierzeń, stanowią tło dramatów, rozstań, czy budzącego się uczucia. To wyjątkowo udany pomysł na stworzenie z tych różnych przecież w swojej stylistyce ballad i przebojów spójnego spektaklu, którego anonimowi bohaterowie stają się nam po chwili bardzo bliscy. Bawi nas ich poczucie humoru, wzruszają sentymentalne historie, cieszy nawiązująca się w rytm tanga nić porozumienia jeszcze wczoraj obcych sobie ludzi.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Hanna Karolak