Od dziecka miała jedno marzenie: pracować na misjach w Afryce. Wstępując do klasztoru – jak sama mówi – na moment o nim zapomniała. Na szczęście Pan Bóg pamiętał.
Pragnienie siostry Chrysologi, boromeuszki, spełniło się, gdy francuskie zakonnice ze względu na brak własnych powołań poprosiły o pomoc w posłudze w Senegalu polską gałąź zgromadzenia. Trafiła do Velingary, 25-tysięcznej miejscowości na południu. – Kiedy tam przyjechałam, nawet nie znałam języka, wszystkiego musiałam uczyć się od początku – wspomina. Jej pierwszym miejscem pracy była przychodnia, gdzie posługiwała jako pielęgniarka. – Już wtedy zauważyłam, że ogromnym problemem tego kraju jest niedożywienie dzieci – opowiada, dodając, że tak zrodziła się myśl stworzenia centrum, w którym najmłodsi otrzymywaliby kompleksowe wsparcie. – Początkowo dawałyśmy im mleko, jednak szybko okazało się, że to za mało. Większość z tych dzieci nadal umierała – zaznacza. Siostry rozpoczęły budowę specjalnego szpitala. Najpierw z pomocą UNICEF-u udało się wyposażyć obiekt w osiem łóżek, co – biorąc pod uwagę, że średnio rocznie trafia do nich ok. 600 nowych przypadków niedożywionych dzieci – było kroplą w morzu potrzeb. Z czasem przy pomocy ambasadora RP, przyjaciół z Polski, Hiszpanii i Francji udało się zgromadzeniu zdobyć teren i wybudować szpital na 60 łóżek.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
xrk