Na pięciolecie rządów premiera Donalda Tuska PiS złoży wniosek o konstruktywne wotum nieufności - zapowiedział we wtorek rzecznik partii Adam Hofman. Kandydat na szefa nowego gabinetu ma być spoza partii politycznych.
"Będzie konstruktywne wotum nieufności, ono będzie mniej więcej na pięć lat rządów Tuska" - powiedział w TVP Info Hofman. Pierwszy raz Tusk powołany został na szefa rządu 16 listopada 2007 r.
Polityk PiS zaznaczył, że jego ugrupowanie nie chce mówić publicznie o kandydacie, który miałby zastąpić obecnego premiera, przed przeprowadzeniem konsultacji. "To będzie osoba spoza partii politycznych, taka, która może zdobyć jak najszerszą akceptację, osoba o dużym autorytecie, uznana" - mówił rzecznik PiS. Jak podkreślił, od jakiegoś czasu trwają już rozmowy na temat tej kandydatury.
Zapowiedział, że PiS przedstawi też jesienią gotowe projekty ustaw dotyczących najważniejszych dziedzin życia - służby zdrowia, szkolnictwa, finansów i gospodarki.
W przypadku składania wniosku o konstruktywne wotum nieufności wobec rządu konieczne jest podanie nazwiska kandydata na premiera. Media spekulowały ostatnio, że może nim być prezes PAN prof. Michał Kleiber. Ten jednak w przesłanym w poniedziałek PAP oświadczeniu podkreślił, że nie prowadzi żadnych rozmów w sprawie kandydowania na premiera w tzw. rządzie fachowców.
Powołanie takiego rządu w wyniku złożenia konstruktywnego wotum nieufności proponował Janusz Palikot wskazując Kleibera jako potencjalnego kandydata PiS.
Od pomysłu konstruktywnego wotum nieufności odciął się w poniedziałek szef SLD Leszek Miller. "Chciałbym oświadczyć, że nieprawdziwe są doniesienia medialne o jakiejś koalicji PiS, Ruchu Palikota i kogoś tam jeszcze, które by zmierzały do utworzenia nowego rządu. Ja oczywiście szanuję pana ministra Kleibera, bo był ministrem (nauki - PAP) w moim rządzie. Mam wysokie uznanie w stosunku do jego kompetencji, naukowych zwłaszcza" - oświadczył Miller na konferencji prasowej.
Ocenił jednak, że rząd z udziałem SLD, RP i PiS nie jest możliwy do powołania w Sejmie. "Nie wyobrażam sobie, żeby można było ustalić wspólny program rządu, który miałby być oparty na partiach: Kaczyńskiego, Palikota i Millera, a po drugie nie ma w Sejmie 231 głosów, dzięki którym można byłoby odsunąć rząd pana premiera Tuska od władzy" - podkreślił Miller.