Bywa, że ludzie robią głupoty. Nie ulega wątpliwości, że głupotę zrobił książę Harry. Teraz musi się za niego wstydzić rodzina królewska i cała Brytania. Ale nie o głupocie księcia chcę pisać. Nie podejmuję się w tym tekście moralnej oceny słynnej już na cały świat rozbieranej gry. Bardziej interesuje mnie show, jaki rozpętały tabloidy pokroju „The Sun”.
24.08.2012 18:46 GOSC.PL
Wiadomo, dobry tekst wymaga marketingu, gołe zdjęcia sprzedają się same. Tym bardziej, jeśli głównym modelem jest wnuk angielskiej królowej. Rodzi się tylko pewna wątpliwość: gdzie jest granica, której mediom przekroczyć nie wolno? Czy naprawdę można wleźć z zabłoconymi buciorami do czyjegoś prywatnego życia (kimkolwiek by nie był) i wywalić na główną stronę szczegóły jego intymności? Jasne, Harry sam wpakował się w dziwaczną zabawę z nieznajomymi osobami i powinien przewidzieć, że coś takiego może się wydarzyć. Powinien. Ale jak już wspomniałem, nie zajmuję się teraz księciem. Tylko granicą. Limes, którego zwyczajnie, po ludzku przekroczyć nie wypada.
Zresztą, nie tylko nie wypada. Tej granicy przekroczyć nie wolno. Bo życie prywatne to już szeroko rozumiana sfera intymności. I dopóki w tej przestrzeni nie dochodzi do łamania praw innych ludzi, nie dochodzi do przemocy, gwałtu, kradzieży, zabijania, dopóty nic nam do tego. A że głupota straszna? Wiem. Ale nie ja będę go sądził.
Inna sprawa, kiedy mamy do czynienia z wpadkami w przestrzeni publicznej. Gdy, dajmy na to głowa państwa, podczas zagranicznej wizyty wychodzi pijana z samolotu. Co innego, kiedy polemizujemy z oficjalną wypowiedzią, drukowaną w gazecie czy emitowaną w telewizji. Ale robienie z czyjegoś życia nieustannego reality-show, nie pytając go nawet o zdanie? To gruba przesada. I zwyczajne, rynsztokowe chamstwo. Nie wspominając już o tym, że to z pewnością nie po chrześcijańsku. Dowód? Gdy idziesz do konfesjonału, twoje największe słabości są przecież objęte tajemnicą spowiedzi.
I jeszcze jedno pytanie, adresowane do tych, którzy rozpisywali się obszernie o zabawie księcia: co chcieliście przez to osiągnąć? Jaki był cel publikacji zdjęć i nakręcania plotkarskiej atmosfery? Czy dzięki temu w Syrii zapanuje pokój? A może to ocali życie nienarodzonych i zagrożonych aborcją dzieci? Przybliży kogoś do zbawienia? Albo chociaż zmniejszy bezrobocie? Rozwiąże problemy gospodarcze Greków?
Jasne, można żyć ploteczkami. Tylko czy naprawdę nie szkoda nam na to życia? Bo przecież jeśli będę karmił się, za przeproszeniem szmatławcami, mogę nie spostrzec kiedy moje myślenie zejdzie do tego samego poziomu. Ale czy naprawdę tego chcę?
Wojciech Teister