Za, nazwijmy to, aferę Amber Gold można obwiniać premiera Tuska, służby specjalne, prezydenta Komorowskiego... wszystkich. A może by tak popatrzeć na siebie?
Można do woli uszczelniać prawo, wprowadzać nowe regulacje, a nawet zakazywać działalności podobnych do Amber Gold instytucji. To nic nie pomoże. Gdy banki zaczęły prowadzić restrykcyjną politykę kredytową, na rynku pojawiły się agencje oferujące łatwe kredyty. Łatwe, ale bardzo drogie. Niektóre z nich proponują gotówkę oprocentowaną na kilkaset, a nawet kilka tysięcy procent. I co? I chętnych nie brakuje. Pewnie niewielka część z nich ma nóż na gardle, ale myślę, że przeważająca większość kompletnie nie zdaje sobie sprawy z tego, w co wchodzi. Czy działań na procentach nie uczą się dzieci już w szkole podstawowej?
Gdy jakaś instytucja oferuje ponadprzeciętny zysk, trzeba uważać. Minimum, jakie powinno się zrobić, to sprawdzić, jakie są gwarancje tego zysku. Czy klienci Amber Gold to zrobili? Czy nie wiedzieli, jak działa giełda, skoro uwierzyli, że złoto będzie zawsze drożało? Czy w dobie internetu naprawdę aż tak trudno wpisać w wyszukiwarkę imię i nazwisko prezesa Amber Gold? Ci, którzy to zrobili, dowiedzieli się, że to człowiek, który w przeszłości oszukiwał ludzi i wyłudzał kredyty.
Za aferę Amber Gold tylko w części odpowiedzialni są politycy. Głównie winne są chciwość i brak podstawowej wiedzy ekonomicznej.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Rożek