Ich szybka reakcja może uratować życie. W Olsztynie jest kilkunastu wyspecjalizowanych w nurkowaniu strażaków
Dane ogólnopolskie są alarmujące. Bijemy rekordy utonięć. Warmia i Mazury, ze względu na położenie i ruch turystyczny, są szczególnie narażone na niebezpieczeństwa związane z przebywaniem nad wodą. Gdy przydarzy się sytuacja kryzysowa, zawsze zjawiają się strażacy, którzy w porę powiadomieni, mogą uratować życie. – Swoim działaniem obejmujemy 12 gmin i miasto Olsztyn. W tym roku na naszym terenie było dziesięć zdarzeń na wodzie i 13 ofiar śmiertelnych. Statystyka ta obejmuje także działanie w czasie zimy, gdyż w pierwszym kwartale tego roku w gminie Dywity ratowaliśmy dwóch wędkarzy, którzy wpadli do wody. Niestety nie udało się ich ocalić – mówi str. kpt. Sławomir Filipowicz, rzecznik Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Olsztynie. Straż prowadzi dwa rodzaje działalności w zakresie ratownictwa wodnego. Pierwszy polega na ratowaniu i wynika z założenia, że osoba, która zaginęła pod wodą zostanie odnaleziona w krótkim czasie – 20–30 minut. Wtedy istnieje szansa na przywrócenie czynności życiowych. Drugi rodzaj to czynności poszukiwawcze, gdy nie ma szans na odnalezienie osoby żywej, ze względu na czas jej przebywania pod wodą. Jednak strażak nie podejmuje nigdy sam decyzji o stwierdzeniu zgonu. – Ostatnio instruktorka ekipy szermierczej z Warszawy skoczyła w nocy do wody z pomostu. Gdy ją po jakimś czasie odnaleziono, zgon stwierdził dopiero lekarz. Ratownicy zawsze wychodzą z założenia, że można przywrócić życie i prowadzą na miejscu zabiegi zewnętrznego masażu serca, zastępczego oddechu. To trwa do momentu przybycia lekarza. Nieraz nawet 50 minut – mówi str. kpt. Filipowicz. Najczęstszą przyczyna utonięć jest brak wyobraźni i nieprzygotowanie do gwałtownej zmiany temperatury.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Piotr Sroga