Do tęskniących Pielgrzymów

Czyli do tych, którzy kiedyś chodzili, a teraz - nie mogą…

Jestem jedną z Was. Chodziłam siedem czy osiem razy. Trasa Drohiczyn - Jasna Góra. Pierwszy raz w koszmarnym deszczu się szło. A namiot był przeciekający, zimny. Śpiwór, kupiony na jakimś straganie od Rosjan (wtedy przyjeżdżali z handlem) przypominał cienką kołderkę.  Noce były bardzo zimne… Ostra szkoła surwiwalowo - duchowa. Aż dziw, że wszyscy - którzy wtedy poszliśmy po raz pierwszy, wróciliśmy za rok.

Z biegiem lat, Pielgrzym na pielgrzymce staje się człowiekiem. Uczy się coraz więcej: że droga bywa pod górkę, a się dojdzie. Że nawet jeśli się nie dojdzie, to podwiozą przecież. A jeśli nogi nie dają rady, to są przecież i ręce.

A pamiętacie, drodzy tęskniący Pielgrzymi, czym jest lipiec? Lipiec to czas przygotowań. Namiotu (już przyzwoitego w miarę), karimaty, butli gazowej, odpowiednich ubrań. I czas przyjemnej, przedpielgrzymowej gorączki: że to już za miesiąc, dwa tygodnie, dwa dni. Jutro!

Teraz jest najtrudniejszy czas. Gdy iść już nie można. Nie każdy jest na tyle twardy, by z czwórką bardzo małych dzieci - iść 400 km… Tymczasem, gdy zaczyna się sierpień, tęsknota każe myśleć o drodze, o pielgrzymach, ludziach którzy przez wiele lat nas gościli. I o tym wzruszeniu, gdy mimo zupełnej słabości - z siłą wchodzi się do Kaplicy.

Ostatnio najstarsza córka powiedziała, że chciałaby pójść. Dobrze. Jeszcze rok, może dwa lata, i pójdziemy razem. Córka z matką. Do Matki.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..
TAGI:

Agata Puścikowska