Z drogi do Kłodzka za Paczkowem po lewej widać kościół z dużym kompleksem zabudowań. Intrygował od zawsze – tym bardziej że można było nań tylko popatrzyć.
Gdy rozluźniły się granice, pojechałem do Białej Wody. Był luty roku 1992. W kościele zastałem siostrę zakonną. Przepisuję fragmenty nagranej wtedy opowieści: „W roku 1950 zaczęto w zniszczonym klasztorze osadzać zakonnice z Czech, Moraw, ze Słowacji. Skoncentrowano siostry z 14 różnych zgromadzeń, by zniknęły z oczu. Przecież Biała Woda jest za górami, za lasami, otoczona granicą. Siostry zajmowały się różnymi pracami: w lesie, na polu, szyły materace, uprawiały ogród, no i dbały o swoje siedziby. Te, które pracowały przedtem np. w szpitalach, miały renty. Było tego mało dla wszystkich, ale było.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Ks. Tomasz Horak