Biskup Edward Dajczak jest zdania, że trzeba katechizację postawić na głowie. Ma sto procent racji.
31.07.2012 12:00 GOSC.PL
Czy da się zakochać w formułach i definicjach? Nie bardzo. Tymczasem w Polsce wciąż zamiast prowadzić ludzi do spotkania z misterium wiary uczymy ich katechizmu – przekonuje biskup Edward Dajczak, pomysłodawca i twórca Przystanku Jezus. Jego zdaniem kluczem do odnowienia wiary nie może być dziś wtłaczanie czysto naukowej wiedzy, ale zachęcanie do tego, by ludzie poczuli na własnej skórze działanie Boga. Pokazywanie własną postawą, że Bóg może działać i można żyć według jego przykazań i dzięki temu być szczęśliwym.
W rozmowie z KAI ordynariusz koszalińsko-kołobrzeski przekonuje, że dziś jedno jest pewne: ludzie, do których mamy wychodzić z naszym świadectwem nie zrezygnują ze swojej wolności. Wolność ta nieraz prowadzi na manowce. Chrześcijaństwo jednak uczy, że z każdego upadku można się podnieść, wstać i iść dalej.
Przywołując słowa Jana Pawła II, biskup Dajczak powtarza, że kiedyś Kościół był po to, by obronić to, co w narodzie jest najważniejsze, zaś dziś jest po to, żeby człowiek mógł się obronić przed samym sobą.
Właśnie przed nierozważnym korzystaniem z naszej wolności musimy dzisiaj umieć się obronić. Trzeba nam wiedzieć, że wszystko wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść (por 1 Kor 6,12). Nie da się jednak tego osiągnąć, jeśli nie będzie wiadomo, w imię czego warto swoją wolność kontrolować.
Jak dziecka nie uczy się mówić, tłumacząc mu zasady gramatyki, tak dziś nie da się już dłużej wtłaczać ludziom zasad i prawideł katechizmowych, oczekując, że będą nimi żyli. Jeśli nie wiedzą, po co, zbiór tych zasad nie będzie dla nich niczym więcej, jak kolejnym prawem, z którego przestrzegania ktoś chce ich rozliczyć.
Niestety, nauka religii w szkole preferuje właśnie taki model. Państwowa placówka edukacyjna – w myśl prawa – ma być miejscem przekazywania wiedzy, ale czy też wiary? To urzędnikom już raczej nie mieści się w głowie.
Szkoła jednak jest miejscem, w którym katecheci, księża, siostry zakonne mają szansę dotrzeć do ludzi. Trzeba tę szansę wykorzystać. Złudzeniem jest wizja, że w ciągu tych kilkudziesięciu minut tygodniowo uda się w młodych ludziach wywołać pragnienie życia z Bogiem. Warto jednak zastanowić się, jak zachęcić ich, by przyszli się z nim spotkać w swoich kościołach i parafiach. I oby te miały im coś do zaproponowania.
Jan Drzymała