Alpy zweryfikowały umiejętności i możliwości pielgrzymów. Przygrywką były już górskie szlaki w Czechach z podjazdami o nachyleniu nawet 12 procent.
Dały nieźle w kość, zwłaszcza tym, którzy w drodze do Priobor pobłądzili i pod koniec długiego dnia mieli na liczniku przekręconych w ciągu dnia nawet 200 km. – "Inaczej będzie się teraz oglądać górskie odcinki Veulta a España" – uśmiechali się wyczerpani po dotarciu na camping. Chwilę oddechu po tych wyczynach mogli złapać w Wiedniu, bo tego dnia przejechali zaledwie ok. 90 km, choć dokuczał im deszcz i wiatr.
Wszystkie niewygody wynagrodziła im droga do maryjnego sanktuarium w Mariazell. Przygotowana specjalnie dla rowerzystów ścieżka poprowadziła ich przez przepiękne górskie podjazdy i przełęcze. Archaniołowie nadal czuwają. I nad tymi, którzy wdrapywali się na wzniesienie o szesnastoprocentowym nachyleniu i nad tymi, którzy do obozu dotarli późno w nocy. Odpoczęli chwilę w alpejskim domu Maryi i ruszyli dalej przez austriackie góry, które przygotowały dla pielgrzymów zarówno niemiłosiernie prażące słońce, jak i prawdziwą alpejską burzę.
Karolina Pawłowska